Mnie się zdaje, że Ukraińcy paradoksalnie mają za sobą kształt USSR, bo skoro sam ZSRR uznał, że taka jest granica Ukrainy, to spadkobierca prawny ZSRR nie bardzo ma argumenty, aby to podważać. Przecież nominalnie ZSRR to była federacja narodowych republik radzieckich, z których o ile pomnę, zgodnie z konstytucją ZSRR, każda mogła w dowolnej chwili podziękować i stać się niezależnym państwem. Choć zdaje mi się, że FR miękko lawiruje w kwestii jest, czy nie jest sukcesorką prawną ZSRR. Z drugiej strony takie rozumowanie jest niekorzystne w kwestii Krymu, który został dołączony do Ukrainy niezgodnie z obowiązującym wówczas zarówno w USRR jak i ZSRR prawem, czyli de jure nielegalnie i do tego stosunkowo niedawno.
Co do Curzona to możliwe, że jednak optyka się nieco zmieniła. Zachód pomagał ZSRR, bo się zorientował, że Niemcy są zdolni zająć jego terytorium i staną się mocarstwem, z niczym nieskrepowanym dostępem do ropy i rud metali a także pokładami siły robaczej, wszystko zorganizowane inżyniersko na sposób niemiecki. Ale chyba się w trakcie zorientował, że hoduje innego potwora na miejsce poprzedniego. Teoretycznie Jałta nie była taka zła - w praktyce Zachód zamknął oczy na realizację tej umowy (kluczowa sprawa - wolne wybory, które jak wiadomo były niewolne i nikt palcem nie kiwnął). Ale, moim zdaniem, bomby atomowe, które spadły na Japonię były wymierzone w ZSRR. Machnęli ręką na nas, czyli w swoim mniemaniu "bantustan", ale równocześnie pokazali siłę i supremację. Tylko, że tę siłę błyskawicznie ZSRR z pomocą pożytecznych idiotów wykradł i przysposobił i supremacja, przynajmniej ta magiczna wzięta z wunderwaffe, wzięła znikła tak nagle, jak powstała.
Moim zdaniem USA się trochę nauczyło i daje tę kasę po to, żeby uniemożliwić Rosji pozostanie mocarstwem. Po to i w takim zakresie. Czyli trochę się nauczyli. Z punktu widzenia USA kanibalizacja Ukrainy, Polski, "Pribałtyki" etc. praktycznie nie ma żadnego znaczenia, to i tak dla nich za granicą świata w układzie wschód-zachód czyli powiedzmy za Berlinem. Ma trochę większe znaczenie dla starej Europy, bo miło jednak mieć przedmurze i słać ewentualnie kasę a nie najlepszych synów.
Kwestia potrzebności FR może się zadziwiająco szybko rozwiązać, kiedy tylko ich surowce przestaną być potrzebne, a to może nastąpić w skali geopolitycznej za mgnienie oka. Natomiast zapewne wielcy niczego się tak nie boją, jak implozji, zapadnięcia się Rosji z zassaniem okolic i jej zagospodarowania w większym czy mniejszym stopniu przez Chiny i nie tylko. Jeszcze zobaczymy, jak USA wspiera militarnie FR czy cokolwiek z niej zostanie, w jej dzielnej i nierównej walce z najazdem chińskim.