W fantastyce nieco naukowej mamy jednak obecnie NEP, czyli Nową Politykę Ekonomiczną. Młodszym fanom Gwiezdnych Wojen (Star Trek ma w ogóle młodszych fanów?) tłumacze o co chodzi: Sto lat temu po wojnach Związek Sowiecki były tak wyniszczony że musieli nieco poluzować śrubę i pozwolić na drobny handel i inne takie. Dzięki temu zarobili kasiorkę i mogli potem przykręcić śrubę. W fantasy zaś trwa rewolucja w najlepsze: zbliża się serial antytolkienowski Pierścienie Władzy (Amazon Prime), oraz 3 sezon Wiedźmina na Netflixie. O czym później. W SF wyszedł serial Strange New Worlds (SNW) o przygodach kapitana Pika i załogi Enterprise przed erą Kirka. Taki prekłel. Dziś jest też premiera serialu Kenobi z Kenobim. Całe 2 odcinki puścili a Pika wyszły 4. I teraz pora na spoilery:
UWAGA na spoilery bo będą spoilery. Kto nie chce mieć zdradzone niech nie czyta
image
W SNW powrócili do koncepcji zamkniętych odcinków i to wystarczyło Każdy odcinek to oddzielna przygoda z wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. I dobrze się to ogląda. Są też problemy uniwersalne: kapitanowi Pike rozjechało się continuum czasoprzestrzenne i zobaczył swoją śmierć. Czyli wie że nie zginie w najbliższej przyszłości, wie, kiedy zginie i przeżywa tą wiedzę. Z jednej strony może pajacować a z drugiej jest tu bezradność, brak wpływu na swoją przyszłość. Rozkminiają to i mam nadzieję że nie zrobią kolejnej linii czasu alternatywnej bo już jest ich ze 3 i to nie ma sensu. Pike pojawił się w pilocie Star Treka, był tam kapitanem i wtedy była inna załoga niż w Kirku. Spock był ten sam. Potem wykorzystali ten materiał i Pike wystąpił wraz z zaawansowaną cywilizacją. W każdym bądź razie mamy tu powrót do Star Treka epoki TNG z Picardem i wcześniejszego.
Zauważcie że podbudowa dramatu Pika jest zrobiona dobrze w przeciwieństwie do Luika Skywalkera w Ostatnim Jedi. Disnej jedzie na tych samych motywach i w Kenobim Obi Wan też przeżywa załamanie. Tym razem jednak podobnie jak w SNW jest ono uzasadnione: wybicie jedi, klęska, dojście Palpatina do koryta, tryumf sithów. Kenobi ma w tej sytuacji prawo czuć się niekomfortowo. W każdym bądź razie zawsze wrzucają taki wątek i raz trafią a raz nie. Nie jest to jakoś przemyślane i przetrawione. A szkoda.
image
https://youtu.be/qF5BuJU25k0Fabuła jest po staremu przewidywalna i generyczna: prochu nie wymyślą, imperium nie obalą, Lei nie ubiją. Nuda. Produkcja skierowana do fanów, których ciekawi los Luka nierobiącego nic przez 16 lat. Ale o Lei nie wiedzieliśmy nic i pojawia się mała. Jest ona tradycyjnie jasną stroną produkcji filmowej, tu utrzymali charakter postaci. Z drugiej strony z otchłani legendarium gwiezdnowojennego wyłaniają się inkwizytorzy. Posiadają oni miecze świetlne i machają nimi, publika lubi bowiem miecze świetlne. Trzecia siostra, ósmy brat, piętnasty szwagier: taka to koncepcja jest. W kreskówkach towarzycho używało mieczy świetlnych jako helikopterków. Ciekawe czy teraz też? Za bardzo napakowani są i mają umiejętności zbyt duże. W każdym razie jest ich kilku ale i tak muszą trafić na Tatooine. Wszyscy trafiają na Tatooine. Główną antagonistką jest 3 Siostra Reva, która fika i wykańcza szefa. Jakie to sithistowskie. Z innych postaci mamy wuja Luka i jego antagonizm z Kenobim, przybraną rodzinę Lei itp. Nie występuje na razie Han Solo, Jabba, itp. Reva organizuje porwanie Lei i Kenobi rusza na ratunek, chociaż nie nadaje się do tego bo jest poszukiwany. Siostrzyczka pragnie wywabić go i ucapić przy okazji próby odzyskania księżniczki. Leia jest bowiem księżniczką nie tylko po przybranych rodzicach ale i dziedziczy tytuł po matce: królowej (Padme).
Realizacyjnie to mamy ciąg dalszy niedoróbek: pościg za młodą źle zmontowany, widać że silą się aby jej za szybko nie złapać. Walka w 2 odcinku tez słaba, Jak trzeba to przestają strzelać itp. Ogólnie jest to próba odbicia się przez K. Kennedy (szefowa Lucasfilmu) po serii klęsk i zawalczenia z konkurencją Filoniego i Favreau, którzy stworzyli Mandalorianina i Bobę Fetta. Widac jest wpływ tych seriali, pozytywny i negatywny. Czemu owa Reva na końcu nie rozkazuje zestrzelić statek którym ucieka Obi Wan z Leią? Czemu Leia w Nowej Nadziei nie powołuje się na wspólne przygody? Tak dużo pytań i tak mało odpowiedzi.
https://youtu.be/XL4iCAB6MFoW każdym bądź razie nikt nie krzywi mordy jak Michasia Burnham w ST Discovery. Ani tu ani tu. I to wystarcza. Siepacze Kurtzmanna, szefa Star Treka, nie potrafią napisać scenariusza z historią rozpisaną na poszczególne odcinki. Mają pomysł na początek i koniec a w środek pakują jakąś sieczkę. Widać to był w Picardzie, gdzie dodatkowo zrobili w 1 sezonie z Picarda androida a w 2 zapomnieli o tym. Przygody klasyczne lepiej im wychodzą.
Po staremu w teren rusza mostek, a załoga się obija. Mamy ślepego szefa maszynowni. Też po staremu. Ale mają skafandry momentami, to plus. I nie ma przeciwnika. Tzn nie zawsze ale np. w odcinku z kometą nie ma wroga. Jest trudna sytuacja, zrzynka z Bliskich Spotkań 3 Stopnia itp. ale nie ma wroga. Złego nie ma. Pasterze to nie wróg przecież. I dzięki takim zabiegom dobrze się to ogląda bo jest wytchnienie od motywu wroga. Bezwrogowie.
image
Nie ma tez Mary Sue wszechzdolnej genialnej Michały Burnham z jednej strony i Rey z drugiej. Mamy Uhurę, którą znamy z Kirka. Mamy pierwszą oficer która jest babołem pewnym. Element postępowy został zredukowany do 1 postaci która jest koszmarna i nie chcę jej oglądać.
SNW jest lepszy niż Kenobi. Xięga Bobusia też jest fajniejsza od Kenobiego a przygody Boby Fetta bardziej odjechane. Produkcje te wychodzą na plus mimo wszystko. Mimo toksycznej dramy: widz ma się przejmować dramatycznymi perypetiami, tymczasem zastanawia się on czemu to bez sensu jest? Czemu w Star treku jest więcej gwiezdnych wojen rozumianych jako konflikty wśród gwiazd, niż w Gwiezdnych Wojnach, które przepalają budżety na nie wiadomo co serwując siermiężność zrozumiała w westernie?