Dobra, dobra. Już ja wiem kto kogo poważnie traktuje/nie traktuje i dlaczego tak/nie (niepotrzebne skreślić).
Więcej wiary w siebie

.
Chyba, że u Huxleya w "Nowym, wspaniałym świecie". Tam ludzie pracując dla ogółu byli szczęśliwi, sztucznie szczęśliwi ale jednak. Ale to tylko książka. Poza tym antyutopia.
Cóż. Takie sztuczne "przestawianie" siebie/innych w zakresie będzie pewnie niedługo wykonalne. I w niektórych wypadkach pożądane.
Jak pisali transhumaniści: "Ostrożnie, ale gruntownie przebudujemy nasze wzorce motywacyjne oraz emocjonalne reakcje w sposób, który my -- jako jednostki -- uznamy za zdrowy"... Zresztą i Mistrz bąkał coś o przeprogramowywaniu ludzi np. tak by odczuwali przyjemność seksualną wykonując prace pożyteczne dla ogółu...
Oczywiście wszystko to należy robić (jeśli już) w granicach rozsądku...
EDIT:
Jeszcze a'propos naszych rozważań o wierze (nie tylko religijnej):
"Dla wielu ludzi życie bez bowaryzmu byłoby katorgą. Wyobrażając sobie, że są kimś innym, niż są, rojąc, że ich życie wygląda zupełnie inaczej niż w rzeczywistości, ludzie uwalniają się wprawdzie od poczucia egzystencjalnej pustki, ale nie dostrzegają wówczas samych siebie. Nie gardzę wierzącymi, nie uważam ich za śmiesznych czy żałosnych, ubolewam jednak, że przedkładają kojące bajki dla dzieci nad okrutne przeświadczenia dorosłych. Wybór uspokajającej wiary, zamykanie uszu na ostry głos rozumu - choćby za cenę ustawicznego infantylizmu [ch8212] to sztuczka metafizyczna, za którą trzeba zapłacić wysoką cenę!"
Michel Onfray