Z myśłeniem nie ma jasności. Świadomość to przede wszystkim wrażenia, więc kora (i rzeczywiście jest to 'mniej' mózgu).
Czekaj, czekaj, to jak - bez
czwartkowego krzyczenia
"cud! cud!" - wyjaśnisz wspominane już przypadku, do których się ledwo co odwołałem?
https://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg57409#msg57409https://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg83213#msg83213Bo - IMHO - w zasadzie mamy tylko dwie hipotezy do weryfikacji:
1. w pewnych okolicznościach mózg sobie protezuje braki dodatkowymi połączeniami, i wykorzystuje to minimum siebie, które mu zostało,
2. kluczowe są mózgu inne obszary, niż dotąd sądziliśmy.
W ostatnim punkcie w źródłowym tekście autor przyznaje w zasadzie expressis verbis, że jego wywody nie mają mocy dowodowej. Więc pewnie chodzi o kolejną pozycję w cv 
Ja w tym jednak widzę
signum temporis. Kiedyś wysyłało się lakoniczny list do redakcji "Science", "Nature" czy innego "Lancetu" i w paru treściwych zdaniach formułowało hipotezę. Dziś, widać, wypada opakować ją w gadulstwo
*.
* Co zdaje się wpisywać w jeden trend z humanistycznym dążeniem do publikowania czegokolwiek, skutecznie obśmianym przez Sokala, Boghossiana, Lindsay'a, Pluckrose i Szaciłowskiego, fizycznymi humbugami strunowymi, wysypem
koronnych pejperów niskiej jakości, przez które przedzierałem się prowadząc kroniki COVID-owe, i odgórnym dążeniem do mierzenia pracowitości naukowców ilością wypuszczonych w świat artykułów. (Co zabawne, jeszcze parę dekad temu panował wręcz snobizm, by publikować rzeczy nieliczne, za to możliwie wiekopomne. I dobry naukowiec, to był ten, który cyzelował jedno dzieło przez cale życie, a minimum dłuższy jego kawałek.)