No bo jeśli „absolutnej moralności” nie ma, bo sądów o tym, co jest dobre, a co złe, samych w sobie, nie da się racjonalnie (czyli w oparciu o obserwację i/lub logikę) uzasadnić, to świat, wcześniej pełen wartości, oswojony, ludzki świat, w którym każdy wiedział, co jest dobre, a co złe, staje się "odczarowany", a także pozbawiony „sensu” i nie wiadomo, co my, ludzie, mamy robić w takim skamieniałym, martwym świecie, z którego „wygnano Boga”, a wraz z wygnanym przez Rozum Bogiem ze świata zniknął także „sens”.
*
I jedyną odpowiedzią na te straszne pytania wydaje się .chmurze myśl, że my sami stać się musimy, dla siebie, źródłem sensu, biorąc na siebie syzyfowy trud rozstrzygania, co dobre, a co złe.