A jak. Zeszłoroczne odpowiednio przycięte paliły się jak prawdziwe fajki, tzn. żarzyły się i nie gasły między machami
.
To rozumiem - bo podobnie, tylko u mnie w roli głównej suche badyle kopru. Rodziciele trzymali na szafie w wiadomych celach i już nie pamiętam jak namierzyłem, że przycięta sucha tutka "żarzy się i nie gaśnie między machami."

Tylko badyle coraz krótsze były, ale wychodziłem z założenia, że rodzicom zależy raczej na tej parasolce z ziarenkami na końcu.
Dym miał nawet smaczek, na dzisiejsze jakby...mentolowy?
Ale to zdecydowanie po komunii...nie przypominam sobie, by jakieś ślubowanie o niepaleniu kopru było.

Muszę spróbować przy najbliższej bytności doma.