Czytałem. Kilka razy, choć dawno temu. Zawsze, jednak, mogę do tego wrócić.... Może faktycznie wypada wziąć się za "Summę..." po Tichym, w Akad. Byłaby to jakaś odmiana - po męczeniu beletrystyki opowiadanie po opowiadaniu.
A co do samych cudów w "Summie...", to trochę rozbijamy się o kwestię definicji. Ja piszę z przekąsem o cudach w znaczeniu religijnym. Ty powołujesz się chyba na "cuda" wedle definicji Szkłowskiego (astroinżynieria). Trudno mi jednak założyć, że
S.R. te ostatnie miał na myśli, bo astroinżynieria nie jest
z definicji z porządkiem natury sprzeczna, przeciwnie, mieści się w nim, jak i inżynieria na niższą skalę. No, chyba, że mówimy o hipotetycznym poziomie z "Nowej Kosmogonii", gdzie Rozum mógłby prawa fizyki przemodelowywać, ale jak do tego nawiązałem, to mnie
Remuszek zbył...