U nas też następuje ciągła śmierć życia. Pięcioletnie dziecko, którym byliśmy też nieodwracalnie umarło a istnienie nas do tej obecnej chwili na świecie nie zgasło.To jeszcze nie dotyczy paradoksu.
Oki, ale to 5 letnie dziecko nie zostaje zastąpione
lalonem. Ten ektok to nie jest najszczęśliwszy przykład.
Nie zgodzę się, że jest to śmierć życia - organizm ciągle funkcjonuje - biologicznie, chemicznie, fizycznie. Nie ma żadnego przejścia i przejęcia funkcji życiowych - prowadzącego do ich zaniku. Nie jest przerwane ani życie ani istnienie (jeśli w ogóle to odróżniać - chyba, że mówimy nie o jednostce, a o gatunku).
Poza tym skąd wiesz, że człowiek działałby tak samo na innym materiale? Może, żeby był człowiekiem, potrzebna jest mu cała ta kleista maszyneria? Lem pisał także o przesiadce gatunkowej.
Ze świadomymi bystrami to było tylko takie retoryczne, bo napisałeś o bezosobowych cząstkach, co może sugerować istnienie osobowych;)
A ja myślę, że osobowość nie ma nic do rzeczy. Przesiadanie sie z osobowości w osobowość odbywa się u nas naturalnie bez śmierci (osobowość dziecka, młodzieńca i starca- całkowicie niepodobne do siebie- a cały czas istnienie nieprzerwane)
Tichon, ale mózg po drodze nie umiera biologicznie - całkowicie, nie rozpada się na miliardy drobinek. Co? Poza tym wpływ na te osobowości ma edukacja, środowisko itd. Często mówię o "tamtej " (wypożyczyłam sobie z Borgesa) Olce, ale nie traktuję jej jak trupa. Raczej jako pewien etap - nie odrębny od tej - teraz. I owszem, spoglądam ze zdziwieniem;) Ale bez przesady, że całkowicie niepodobne do siebie. Wiele cech przetrwało - z tej 5 latki. Może to jeszcze dziwniejsze? Who knows.
Poza tym, żeby poczuć obcość w stosunku do się wcale nie trza sięgać do tej umownej 5 latki.
Z tym, że wg mnie, nie oznacza to całkowitego niepodobieństwa i jakowejś śmierci biologicznej.
O samym kopiowaniu - możemy sobie pofantazjować, bo niczego tutaj na pewno nie stwierdzimy. Jak sam cytowałeś - Lem rozprawił się z wieloma możliwościami i niczego nie ustalił (chociażby te cytaty o ektokach).
Na pewno?
Przy braku założeń (pominąłeś je) - nie, nie na pewno:)
A my wzbudzeni z nieistnienia tego samego w które zapadają sie nasi zmarli?
Życia nie ma ale istnienie takie samo. Czy to samo- jak to samo nieistnienie?
Sprytne. A cytat z Lema bardzo ładny.Tylko u niego powtarzanie istnienia ludzkiego jest dosłowne. A tu i teraz?
Przetrwają drobinki, a nie ich łączenia. Materiał, ale nie kształt. Czy takie istnienie Cię satysfakcjonuje? Czy to jest kopia? Gdyby wziąć jakąś rzeźbę - przetopić, wymieszać i utworzyć z tego nową rzeźbę - z tej utracić część, dodając materiał z innych przetopionych - ukształtować nową - czy taka kopia Cię zadowala? Czy można mówić o takim/tym samym istnieniu? Przy użyciu x procent materiału ( i to nawet nie wiadomo - gdzie on trafił), ale z innymi połączeniami, związkami? A gdyby powstała nie rzeźba, a np. książka?
Tylko skoro oddzielasz życie od istnienia, to czym ono jest kiedy traci biologiczny nośnik? Gdzie jego spójność? Pisałeś, że nie jesteś religijny.
I na marginesie - właśnie czytam
Przejrzystość rzeczy Nabokova:
Jakiś pacjent, towarzysz Hugha w jednej z klinik psychiatrycznych, zły człowiek, lecz dobry filozof, w owym czasie śmiertelnie chory (ohydne wyrażenie, którego nie uleczy żaden cudzysłów), wpisał do pamiątkowego albumu "U czubków i w mamrze' (rodzaj dziennika, który Hugh prowadził w owych strasznych latach):
Przyjmuje się ogólnie, że gdyby człowiek miał ustalić fakt życia po śmierci, to równocześnie rozwiązałby albo znalazłby się na drodze do rozwiązania zagadki bytu. Niestety, obydwa te problemy niekoniecznie się ze sobą pokrywają albo łączą.
Zamkniemy ten temat na owej dziwacznej notatce.Dlaczego kopiowanie miałoby być śmiercią? [analogie: skanning, drukarki 3D]
Proszę zapytać Tichona:)