Cześć Jota, nie pamiętam już dlaczego, ale mnie chyba wyszło, że jednak Pirx (nie Parvis). Pamiętam, że miałem o to wielki żal do Lema, jak to do mnie dotarło, że wysłał Pirxa do krainy wiecznych łowów tak bezsensownie (w tym "łunochodzie") i w zasadzie na przystawkę do właściwej powieści. Tzn. tak czy tak Lem uśmiercił ich obu, ale jednak. Wiem, ze to durnowate gadanie (w każdym ujęciu), ale nie lubię sposobu, w jaki Lem rozstał się z beletrystyką, a zwłaszcza, że spalił mosty akurat poprzez ukatrupienia swego sztandarowego bohatera, na którym się wychowałem. Powiedzmy, że rozumiem i doceniam zamysł, ale serce boli. Co do czytania od środka, to odziedziczyłem taki sposób kupowania książek - w księgarni otwieram je mniej więcej w połowie i czytam kilka zdań, przerzucam kilka kartek i jeszcze raz. Jak "chyci" - to biorę. Często jakoś tak się trafia, że potem jak czytam już "porządnie", to okazuje się, że przeczytałem na chybił-trafił na jakiś niezwykle istotny szczegół, który powoduje, że fabuła staje się wiadoma, czyli zwykle nudna
.
Niedawno po raz pierwszy sobie przeczytałem "Fiasko" i to j a k Mark Tempe zobaczył Kwintan Dzety Harpii.
Otóż, nie.
Pirx był znacznie bardziej cierpliwy.
Tempe to raptus, zupełnie inna osobowość - regenerowana zapewne z Angusa Parvisa.
Mimowolny zgon niezbyt bystrego pilota to wg mnie miało być aprioryczne i logiczne zwieńczenie fabuły.
Jeszcze jedno - czy ktokolwiek zwrócił uwagę, że Tempe może pochodzić od majstra szewskiego?
Oczywiście z "Szewców" Witkacego.
Nie wiem, czy zbieżność "rodowa" faktycznie zaistniała, tzn. czy autor wskazał inspirację do interpretacji postaci.
No a Angus Parvis - ktoś wskazał w temacie o Fiasku, że to: "Baranek Mały"...
No to dla mnie epilog to chrystianizacja kwintan.
Ich zagłada to nie fiasko a wyzwanie do zaparcia się samego siebie.
PS.
Mi ten zakonnik/biolog (Arago) kompletnie nie pasuje jako załogant misji ale dla dobra fabuły niby pasuje.
Ale że trafił do misji zwiadowczej?
Chyba po to żeby powieść była jeszcze bardziej zawikłana.