Chciałem się naprędce dowiedzieć o co chodzi z tymi masowymi protestami i rozruchami. Dziwi mnie, że od razu zostałem ustawiony na określonej pozycji w sporze...
Zara, zara, kto Cię niby ustawia? Ja napisałem jednym zdaniem zaraz na początku, że działania w sprawie obsadzenia TK były moim zdaniem niekonstytucyjne, jeśli Ci chodzi o jednozdaniową wypowiedź. A jeśli Ci chodzi o kilkuzdaniową wypowiedź, to taką też z siebie wydusiłem.
Myślałem że chodziło o interpretację TK istniejącego artykułu konstytucji, co owocowało by prawnym zakazem aborcji nawet w przypadkach ciężkich schorzeń płodu. Tymczasem, całościowy obraz dyskusji przedzierzgnął się w pro PiS vs anty PiS.
Bo mało kto wierzy, że PiS chodziło o aborcję i nienarodzone dzieci. Takich tematów nikt nie wyciąga, kiedy jest pożar - a jest (mam na myśli covid). Natomiast ulubioną metodą zarządzania jest obecnie zarządzenie poprzez kryzys, jak zresztą wiele osób to zauważyło też tutaj. I prawdopodobnie głównie o to chodziło, jak zresztą przypuszczam także z ustawą "5 dla zwierząt". Przy tym genialny strateg wymyślił jak to zrobić, aby odium nie padło na PiS - mianowicie rękami TK. No ale ludzie głupi nie są. Albo może i głupi, skoro to zarządzanie przez kryzys taką właśnie reakcję zakładało. Wszystko to są działania zastępcze, ponieważ jak się szacuje w Polsce wykonywanych jest rocznie ~50-100 tyś aborcji nielegalnych, przy ich legalnej liczbie kilkuset. Sama tylko liczba wykrytych nielegalnych aborcji (co zdarza się przecież rzadko) jest wyższa niż liczba dokonanych legalnie. Tak więc ten przepis jest kompletnie bez sensu, jest pusty i martwy od urodzenia, bo wszystkie te nielegalne aborcje są dokonywane wyłącznie z przesłanek innych, niż aborcje legalne (czyli z powodu zagrożenia życia matki, ciężkiego uszkodzenia płodu, lub ciąży z gwałtu). I pomimo, że są surowo karane i dotyczy to wszystkich, bogatych i biednych, z tym że bogatsi uprawiają turystykę aborcyjną (całkowicie legalną - ok. 15% aborcji się tak załatwia) a ubożsi polują na chętnego ginekologa albo stosują metody chałupnicze, jak np. druciany wieszak. Jedynym racjonalnym remedium na to byłoby natężenie oświaty seksualnej i propagowanie antykoncepcji. Ale robi się dokładnie odwrotnie. Nie ma to żadnego związku z przekonaniami, bo to nie przekonania stanowiących prawo powodują aborcje, tylko przekonania lub wypadki losowe innych ludzi. Można więc dowolnie długo rozstrzygać dylematy moralne i czuć się od tego lepszym, tyle tylko, że od tego liczba aborcji i "niechcianych dzieci" nie zmaleje ani trochę.
Natomiast z drugiej strony kompletnie niczego się nie robi, aby rodzice, którzy zdecydowali się chore dziecko urodzić mieli jakieś oparcie. Tak dla ilustracji niedawno obejrzałem wywiad z panią, której syn, ciężko kaleki psychicznie i fizycznie od urodzenia, przeżył coś ponad 30 lat dzięki jej stałej opiece, zanim zmarł. Ona przez ten czas była 24h na nogach, jego pielęgniarką, matką i rehabilitantką. Oczywiście musiała rzucić pracę, mąż odszedł, jej rodzice zmarli. Była samotna z synem. W chwili kiedy zmarł natychmiast odebrano jej zasiłek pielęgnacyjny czy jak to tam się nazywa, który dostawała na syna w wysokości około 2 tyś. złotych (masz może jeszcze pojęcie, ile to jest 2 tyś złotych obecnie w Polsce miesięcznie na dwie osoby?). Została z jakąś resztkówką emerytury (kilkaset złotych, bo kilka lat pracowała - a jest w wieku emerytalnym). I to są jej jedyne pieniądze za 30-kilka lat ciężkiej pracy nad synem. Taka opieka. Więc w ludziach się gotuje.
Uderzyło mnie w tych protestach, że kościoły stały się celem ataków.
Ani nie popieram ataków na kościół (ściślej: na mury kościelne), ani nie popieram hasła wypier...". Uważam, że to bez sensu. No ale gniew ludu a w każdym razie jego części się obrócił przeciw kościołowi. Ludzie widzą ten mariaż tronu i ołtarza, który się odbywa, widzą kwestie pedofilii, w sprawie których kościół nie był w stanie wydusić z siebie przeprosin i dalej w masie udaje, że jest OK. To wszystko potwornie nadwątliło autorytet kościoła w Polsce i wiele osób odnosi się do kościoła z niechęcią, a nawet ludzie głęboko wierzący, których znam kilku, głośno odcinają się od hierarchii, mimo, że do kościoła chodzą i może daliby się za niego pokroić. Ponieważ kościół twierdzi na podstawie swoich danych, że ponad 90% Polaków to wierzący, a z drugiej strony z badania opinii publicznej wynika, że 2/3 Polaków jest zdecydowanie przeciwna temu ostatniemu rozstrzygnięciu TK - to pokazuje to skalę rozziewu w duszach.[/quote]