Poza wszystkim....cud nie cud: wykształcają osobowość
No w powieści -
si, bo autor tak sobie życzy. Ale gdyby
takie cuś zachodziło w realnym świecie, to zdaje mi się, że byłby z tym kłopot.
A co np. z osobami z szeroko pojętym autyzmem? I zespołem sawanta?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sawant
Są nierealne? Bo poniekąd - cudowne?
Kiedy dochodzisz do sawantów, to mam wrażenie, że jednak zaczynamy się rozumieć. Bo bycie sawantem ma swoją cenę w deficytach, poważnych deficytach, w innych zakresach. I - właśnie - na to mi wygląda, że u takiego telepaty (zwł. takiego,
co to jeszcze w inkubie ) też by deficyty były, tylko - jak się zdaje - jeszcze potężniejsze. Bo, myliłby jego mózg potrzeby - nawet najprostsze, typu głód, czy parcie na pęcherz - własne z cudzymi, z emocjami to samo. I cudze myśli by nim rządziły, zanim miałby szansę swoje wypracować
*.)
* Bazuję tu, oczywiście na - dość nieprecyzyjnym - dukajowym opisie. I mam wrażenie, że - jak z betryzacją - dochodząc do pewnego poziomu wgłębiania się - od pewnej umowności się odbijamy. Bo przecie i J.D. filozof, nie neurofizjolog, i sama neurofizjologia mało jeszcze o mózgu wie. I problem całkowicie fikcyjny co jeszcze gorsza. Znaczy: zostają - nam obojgu - intuicje, a one, ledwo co to przyznałem, guzik warte
.
Nie bardzo rozumiem jak ma to być dowodem, że wszczepka jest lepsza od naturki? Skoro na tę możliwość i tak jest nieprzygotowana? Chyba więc lepiej uczyć jej od dzieciństwa?
Lepsza, bo chyba bardziej prawdopodobny taki rodzaj interfejsu, niż telepatie wrodzone. I tu może by się i dało od dziećiństwa - choć nie ryzykowałbym w życiu płodowym i do 4 roku życia nie-płodowego
- choćby już dlatego, że da się regulować stężenie odbieranych informacji tak, by mózg nadążał.
Przy czym ja nigdzie nie napisałam, że są wartościową:)
Polityka z Oceanów - czyli poniekąd sedno - mnie zwyczajnie nudzi.
No, mnie się tam warstwa społeczna - te ewolucje obyczajów, mód - wydawała prawdopodobna, i splatanie wirtualności z realnością sensownie ukazanym zdawało (wiadomo, raczkującą tzw. AR mamy, w "Czarnych..." to poszło dalej), i to mnie tam intrygowało (nie
psychomemy i telepatie, jako baśni przynależne). Ale - jak mówię - coś mi się widzi, że ulega właśnie ta wizja falsyfikacji.