Używam wielkich liter w dużej mierze dlatego, że pogrubienie tekstu znika po przeniesieniu z Worda do okna edytora Forum, a dodatkowo zaznaczanie fragmentów dłuższych tekstów w oknie edytora Forum jest kłopotliwe, kursor (mi) ucieka.
Najprościej wpisywać znaczniki pogrubienia ręcznie – czy to w edytorze, czy to w oknie forum. Chodzi o
[b]treść[/b]
Poza tym w realu dysponujemy możliwością bezstopniowej regulacji siły głosu, a ja trochę CHCIAŁEM podnieść głos, żeby zaprotestować przeciwko meandrowaniu w stylu (wybacz porównanie) delty Mekongu.
OK, ale mogłeś podnieść głos tylko na kluczowym słowie
. Niekiedy słowa obu dyskutantów płyną wartkim strumieniem prostymi jak strzała korytami – tylko nie przecinającymi się – stąd może wrażenie meandrowania.
Defekty postawy etycznej nie unieważniają odkryć ani wynalazków, ale są liczone do oceny
ogólnej. Im większe defekty, tym bardziej dana osoba jest niegodna zaufania, oraz promowania jako „role model”, odbiorca orderów, patron szkół itd.
To stwierdzenie jest sprzeczne z postawą, którą oficjalnie prezentujesz. Nie atakujesz bowiem Kołakowskiego za nikczemną (jak uważasz) postawę etyczna, a twierdzisz że był złym filozofem, czyli oceniasz jego dokonania a nie postawę. Rozumiem, że Ci się Kołakowski nie podoba, bo ma jak uważasz defekt postawy, ale nie rozumiem jak ten defekt się ma do jego dokonań stricte naukowych. Pomijając, że Twa ocena (czy ma defekt, czy nie) jest całkowicie subiektywna, zaś dokonania naukowe można zmierzyć obiektywnie, a przynajmniej obiektywniej.
A filozof jest bardzo szczególnym typem naukowca […]. Więc to, czy warto go czytać czy nie, zależy w istotnej mierze od tego, czy jest wiarygodny. A podstawowym testem na wiarygodność filozofa jest jego stanowisko w kwestii boga i statusu testamentów, bo TĘDY PRZEBIEGA LINIA PODZIAŁU POMIĘDZY MYŚLENIEM RACJONALNYM A MAGICZNYM.
Nie bardzo rozumiem, jak jedno wypływa z drugiego i co ma jego wiara do nauki, którą uprawiał. Hoko napisał, że „lepszej analizy marksizmu nie znajdziesz chyba nigdzie”. Gdyby autor napisał „jestem wierzący, a z Pisma Świętego wynika, że marksizm jest zły – ergo jest zły” to kiepskim filozofem by on był. Ale (mniemam – nie wiem) chyba tak nie napisał? Poddał zagadnienie analizie, rozłożył na czynniki pierwsze i wyciągnął wnioski? Jeśli tak, to można obiektywnie te wnioski ocenić. W innym wątku spierałem się z Czasem, czy dzieło uniezależnia się i jak szybko od autora i o ile jeśli chodzi o literaturę piekną to uważam że niekoniecznie, nie zawsze i nie od razu, oraz że jest w nim myśl, intencja autora, którą można odczytać – o tyle uważam, że tekst naukowy doznaje odcięcia pępowiny natychmiast, ponieważ powinien być tylko odbiciem, fotografią świata. Nawet jeśli autor usiłuje przemycić w nim jakąś intencję czy ideologię to należy je z góry odrzucić a pracę oceniać wyłącznie w zakresie w jakim tłumaczy świat. Od początku pisma do dziś znakomita większość naukowców to byli ludzie wierzący. Stosując Twoje podejście odrzucamy wszystko łącznie z Kopernikiem, Newtonem i Darwinem... itd.
Co ma do wartości prac Kołakowskiego kim był prywatnie, albo w ogólności kim był w ogóle? Gdyby te prace zostały znalezione jako anonimowe rękopisy za wanną podczas remontu starej kamienicy to stosując Twoje podejście powinieneś je z punktu odrzucić, ponieważ nie wiesz, czy autor nie był wierzący? A jeśli uważasz, że anonimowych prac nie powinno się odrzucać, ponieważ nie jest istotne, czy znany jest autor tylko czy praca jest dobrym zwierciadłem świata – to powinieneś zrewidować swój pogląd
Czy istnieją ważniejsze pytania filozoficzne niż pytanie o podstawowe wartości i ich źródła?
Kołakowski odmówił odpowiedzi na to pytanie.
Pytanie o wartości – wybacz - jest (jak sądzę) całkowicie chybione, kiedy ma wieść do prób wyekstrahowania tychże z obiektywnych właściwości Wszechświata. Oczywiście można zapytać Ciebie bądź mnie, jakie są nasze podstawowe wartości, a nawet zrobić ankietę – ale jaką to ma wartość inną niż statystyczną? Tak samo interesujące jest pytanie się o to Kołakowskiego.
Ja się na poziomie emocjonalnym nie obrażam o próbę postawienia w obozie talibów, ale to jest bardzo daleko idące nadużycie i to na dwóch poziomach. Główną cechą talibów jest to, że zwolenników innych poglądów mordują i nie ma z nimi żadnej dyskusji.
Ja się uważam za przedstawiciela przeciwnego obozu, ale to nie jest przeciwnie skierowany fundamentalizm, bo ja w odróżnieniu od nich pytam o argumenty.
Nie bardzo do mnie przemawia, że pytanie „czy jesteś wierzący” jest pytaniem o argumenty. Gdyby istotne były dla Ciebie argumenty to wyznanie wiary, oczywiście subiektywne i bez podparcia dowodowego nie byłoby najmniejszym argumentem. Talibowie zetną szablą każdego, kto narazi się szariatowi – nieważne jakie argumenty racjonalne by miał. W tym sensie wyczuwam podobieństwo, mianowicie tak naprawdę liczą się dla Ciebie przede wszystkim poglądy, a nie argumenty. Oczywiście nie podejrzewam Cię o zamiar pozbawienia kogokolwiek życia, nie o to w tym chodziło.
Poza tym mam prawo do własnej nazwy.
Masz, ale nie masz władzy nad tym, jak Cie nazwą.
Ja w prywatnej rozmowie ze znajomym lub znajomą, przy kawie czy szklance piwa, pytam kogoś o to, czy jest wierzący i to miałby być fundamentalizm?
Nie zapytałeś się prywatnie Kołakowskiego przy piwie i jak rozumiem to pytanie wychodzi dla Ciebie swym znaczeniem poza błahe rozmowy w kawiarni.
Masz jeszcze jakieś inne zalecenia w kwestii tego, o czym wolno rozmawiać w kawiarni, a o czym nie?
To już jest insynuacja, ponieważ nie wypowiadałem się w kwestii, jakie pytania można zadawać w kawiarni ani nawet jakie pytania można zadawać w ogóle, tylko które pytania mają
dla mnie sens, a które nie i dlaczego (podałem argumenty, o które jak sam piszesz pytasz) – i to ściśle w sprawie wartości dorobku naukowego a nie produkcji parasoli.
W związku z powyższym, jeśli a priori założysz istnienie takiego bytu jak Bóg, to nauka nie ma sensu. Wobec tego jedynym sensownym założeniem w obrębie nauki jest takie, że Boga nie ma. Nie wynika oczywiście z niego, że Go nie ma.
No i właśnie o to chodziło. Jeśli Kołakowski nie uważał tego co robi za naukę, to powinien się przepisać do Związku Literatów.
Sądzę że wniosek, iż Kołakowski nie uważał za naukę tego co robił, wyciągnięty stąd, że Twoim zdaniem powinien odpowiedzieć NIE na pytanie czy jest wierzący (i była to jedynie słuszna, dopuszczalna odpowiedź) jest, delikatnie mówiąc, za daleko idący.
mowilem o hipotetycznej sytuacji, w której logika znacznie lepiej przystawalna do rzeczywistości niż logiki, których dziś się dorobiliśmy uniemożliwiałaby po prostu konstruowanie zdań typu "Bóg isnieje" czy po prostu pojęć typu "Bóg" (co nie znaczy, że jakichś tam dziur by w niej nie było...).
W swoim małym rozumku nie widzę przeszkód, aby taka logikę skonstruować już dziś, a nawet mam wrażenie, że już dziś istnieją takie, w ramach których to zdanie jest nonsensowne. Co z tego? Można skonstruować matematykę, w której nie ma liczb mniejszych od zera. Czy z tego wynika, że ich nie ma? Nie wikłając się chwilowo w postplatońskie dywagacje, czy liczby w ogóle są.
ps. dlaczego dziurę w naszych systemach uparcie nazywasz "Bogiem", nie wystarczyłoby samo "Dziura" lub ładniej - "Nieznane"?
Myslę, że tak odczytujesz, że z uporem nazywam. Z uporem to ja wskazuję, że nauka nie ma nic do pojęcia Boga (nie ważne czy istnieje, czy nie).