No w wątku o Dicku nic da się inaczej.
Dobra, w życiu nie założę wątku o W. S. Burroughsie

.
Kurcze Palmer z tymi 3 stygmatami zawsze mnie wpędza w depresję.
A wiesz skąd się te stygmaty metalowe Palmerowi wzięły (i sam Palmer)? Dick pisał (cyt. za "Bożymi inwazjami" Sutina):
"Któregoś dnia szedłem polną drogą do swojej szopy, mając przed sobą osiem godzin pisania w całkowitym odosobnieniu, i spojrzawszy w niebo, zobaczyłem tam twarz. Tak naprawdę jej nie widziałem, ale ona tam była i nie była to twarz ludzka, tylko ogromne oblicze czystego zła. Teraz rozumiem (i chyba wtedy niejasno to sobie uświadamiałem), co spowodowało, że to zobaczyłem: miesiące odosobnienia, pozbawienia kontaktu z ludźmi, niemal deprywacji sensorycznej… ale i tak nie dało się zaprzeczyć jej istnieniu. Była olbrzymia, zapełniała ćwierć nieba. Miała puste szczeliny oczu, była metalowa, okrutna i, co najgorsze, był to Bóg.
Pojechałem do mojego kościoła i rozmawiałem z księdzem. Doszedł do wniosku, że miałem widzenie Szatana i udzielił mi namaszczenia – nie ostatniego namaszczenia, tylko namaszczenia chorych. Nic mi to nie pomogło, metalowa twarz na niebie pozostała. Musiałem codziennie chodzić pod jej spojrzeniem."I tak powstał Chocapic... Znaczy PKD pod przemożnym wpływem tej twarzowej wizji napisał "Trzy stygmaty...".
(Przy czym bohater tytułowy nosi imię-i-nazwisko znaczące. Palmer ma nas odsyłać do skojarzeń z Niedzielą Palmową, tryumfalnym wjazdem do Jerozolimy etc., Eldrith zaś - co prawda pisany przez małe "e" - to jeden z ulubionych przymiotników Lovecrafta, którym tenże, kolejny ze słynnych piszących SF wariatów

, określał swoje kosmiczne monstra.)
ps. Nie wiem czy wiesz także - choć jako teista powinieneś

- że Berkeley'a (twórcę solipsyzmu, ale i biskupa) prześladowała ponoć, podobna do dickowskiej, niemożność zweryfikowania czy rzeczywistość jest rzeczywista... W końcu, jako biskup, doszedł do wniosku, że do tego właśnie potrzebna jest wiara, skoro się bowiem wierzy w Boga, należy też wierzyć, że gra z nami
fair, czyli stworzył świat właśnie takim, jakim go postrzegamy, bez ukrywania za fałszywkami... (Pogląd odwrotny do gnostycko-okultystycznej obsesji poszukiwania prawdy o świecie ukrytej ponoć przez wrednego Demiurga.)