Sam autor dość kpiarsko potraktował dążenie do powszechnego rozbrojenia.
Mam wrażenie, że nie tyle kpiarsko (choć, owszem, jest to powieść z nurtu humorystycznego, nie da się ukryć), ile zgodnie ze sformułowaną gdzie indziej zasadą
"Jesteśmy jak na krze, która jest unoszona prądami technologii. Nie panujemy nad nią, nie wiemy dokąd nas niesie, nie wiemy jak nią sterować.". Tzn. jest tam zawarta autorska sugestia, że nie jesteśmy w stanie samodzielnie wyplątać się z tego, co naszymi - jako gatunku, cywilizacji - rękami powstało (w tym wypadku: wyścigu zbrojeń połączonego z automatyzacją). A - powieściowy - kierunek, w którym możemy, że tak powiem, zostać z niego uwolnieni (nie z własnego wyboru, a dlatego, że tak się sprawy potoczą) to też nie jest żadna zachęcająca alternatywa - albo pędząca technologia, albo regres z wszystkimi tego przykrymi konsekwencjami. Przy czym jest to krok dalej w pesymizm w stosunku do "Wizji..." - tam Encjanie mieli w/w niezbyt zachęcający wybór, tu za Ziemian dokona się on sam. Przy czym ów regres jest kwestią bardzo względną, bo - owszem - ludzkość cofnęła się do czasów przedkomputerowych, ale - paradoksalnie - technologia wcale istnieć nie przestała, acz bytuje już poniekąd sama sobie, od homosapów
oderwana, bo wszechobecne selenocyty są jak wszechobecne bystry (czyli - mimo glinianych tabliczek - krajobraz pozostał technologiczny, nawet bardziej niż dotąd).
Tytuł wydaje się dziś dość oczywisty a wtedy, jak wynika z przytoczonego listu, taki nie był.
Jeśli weźmiemy alternatywną, odrzuconą, propozycję, czyli
"Desaster", to znaczy ona kompletnie co innego, ale jest przecież określeniem tego samego stanu, tej samej sytuacji. Tylko na inne jej aspekty kładącą nacisk.
Szczerze powiedziawszy nie wiem o jakie oczywistości chodzi:))
O to, że wynikająca z listu oczywistość nie jest "oczywistością" domyślną dla kogoś, kto treści listu nie zna
. (Czyli: oczywiście myślisz, że to sam Lem, a okazało się, że kto inny.)