Co sie dziwicie jakiemus marnemu Migalskiemu, skoro sam glowny Srul, tj. Wielce Czcigodny Pan Premier, przyznal sie ze nie czytal Traktatu Lizbonskiego przed podpisaniem, umowy badz co badz nieco istotniejszej.
To ze glosowania odbywaja sie bez zapoznania z trescia nad czym sie glosuje (w wiekszosci przypadkow) to oczywiste, jesli porowna sie ilosc tych praw i ilosc czasu potrzebnego do zapoznania sie i zastanowienia nad tym. Nikt by nie podolal takiej biegunce legislacyjnej. A gdzie jeszcze czas na inne czynnosci polityczne? Podsrywanie konkurencji, bredzenie w mediach, branie lapowek, snucie intryg itd. Badzmy wyrozumiali
To oczywiscie stawia pod znakiem zapytania prawdziwosc obecnej demokracji i jej sens. Oczywiscie sa tez poslowie, ktorzy doskonale wiedza nad czym glosuja, zwlaszcza w niektorych sprawach (lub czasopismach). Gdzie madry czlowiek schowa lisc? W lesie. A jesli nie ma lasu? To go zasadzi.
Co do samego zas ACTA, to jest to z jednej strony piekne narzedzie dla rzadzacych do kontroli internetu i blokowania tresci dla wladzy niewygodnych, plus karania tych ktorzy je rozpowszechniaja, z drugiej zas doskonale narzedzie do zwiekszania zyskow i wplywow duzych firm, ktore z cala pewnoscia za tym potworkiem stoja. Gadanina o ochronie praw tworcow jest dobra dla pierwszych naiwnych (jesli chodzi o ACTA).
W tej chwili, dzieki internetowi mozna cofnac sie nawet daleko wstecz, do np. programu jakiejs telewizji, w ktorym wystepowal polityk jakiejs partii, obejrzec sobie co mowil, gdzie klamal i potraktowac jego i jego partie odpowiednio w wyborach. Ale jesli material zostanie usuniety na wniosek posiadacza praw do niego, to juz nie. To taki pierwszy, lepszy przyklad.
W UK probowano ACTA przepchnac po cichu, jako dyrektywe unijna i tylko jeden MP z LibDem, z Cambridge zwrocil na to uwage i naglosnil. Gdyby nie on, przyklepali by to w ciemno. Ogolnie bardzo starano sie ACTA przepychac po cichu wszedzie, co juz powinno dac do myslenia. Na dzien dzisiejszy zdaje sie ze Unia chce ACTA przyjac jako calosc
Oto co w temacie, takze w ujeciu demokracji pisal Michalkiewicz:
Pan premier Tusk oświadczył, że „nie ugnie się” przed „szantażem” w sprawie ACTA - tajnemu porozumieniu w sprawie cenzurowania Internetu, przeciwko któremu protestują internauci w państwach - sygnatariuszach. Stanowisko premiera Tuska sprawia wrażenie szalenie pryncypialnego i twardego, ale tak naprawdę, to z naszego Umiłowanego Przywódcy cienki Bolek - jeszcze cieńszy od Bolka. Rzecz bowiem w tym, że nieustępliwość premiera Tuska wynika stąd, że przed szantażem ugiął się już wcześniej - zgadzając się na przystąpienie do ACTA - i doskonale zdaje sobie sprawę, że zmiana tego stanowiska mogłaby doprowadzić nawet do nagłego zdmuchnięcia go ze wszystkich stanowisk i zakończenia w ten sposób dobrego fartu. Kropkę nad „i” w nagłym przypływie szczerości postawił minister Zdrojewski oświadczając, że nawet gdyby tubylczy Sejm nie ratyfikował porozumienia ACTA, to jego postanowienia „i tak” będą w naszym nieszczęśliwym kraju obowiązywały. Widać wyraźnie, że suwerennego państwa polskiego już nie ma, a na jego miejsce podstawiono nam namiastkę - pusta skorupę, w której nasi Umiłowani Przywódcy roją się i nadymają.