Zdarzyło mi się obejrzeć film
"Captain America 2: The Winter Soldier".
Co by nie powiedzieć o przeładowaniu tego filmu akcją ("Terminator 2" jawi się na jego tle statycznym, intelektualnym kinem) i nierealistycznych - co najmniej miejscami - nawet jak na konwencję scenach walki (czemu nikt nie strzelał poniżej tarczy, celując do tytułowego herosa?) oraz przewidywalności nazbyt wielu sub-wątków, jest to całkiem przyzwoite widowisko z +/- logicznie skonstruowaną fabułą, pretekstowo ukazanymi, ale wiarygodnymi - w sumie - od strony psychologicznej protagonistami i dającym do myślenia - acz wpadającym w modny obecnie do przesady schemat - przesłaniem.
Owszem ganiają i się nap*** jak w "Avengers", ale kawałek sensu jest (pomijając to strzelanie w tarczę, nie w nogi wszechobecne... bo taki niby urok komiksu). Mimo tempa nie zostawiającego czasu na nadmiar refleksji i konwencji a'la "Mortal Kombat" nie jest źle.
Okazuje się, np. że
S.H.I.E.L.D. (wywiad z tajnych najtajniejszy), budowano po wojnie bazując na niemieckich uczonych i ich tajnych pracach, i, że w efekcie kręciła nią od środka nazistowska HYDRA (komiksowa wariacja na temat
Stowarzyszenia Thule). Generuje to pytanie o cel i środki jak zwykle.
"Ja nie jestem Niemcem, jestem obywatelem szwajcarskim. i nie jestem nazistą, po prostu cenię porządek" (cyt. z pamięci) mówi jeden ze złych. (I tu trzeba doliczyć osobny plus za to, że naziści nie zostali przedstawieni jako jakieś groteskowe sieroty po Hitlerze, a jako symbol politycznego
realizmu, któremu nie warto jednak
sprzedać duszy.)
No i wyjaśni się kto zabił rodziców Iron Mana. I fajne technologie mają - komputer co analizując dane wytypował 20 mln. (potencjalnych i aktualnych) żywych zagrożeń dla porządku oceniając osobowości ludzi pod kątem tego co o nich w Sieci i bronie orbitalne co miały tych ludzi jedna salwą rakietową...
Najciekawszą postacią jest
Black Widow - mają się ku sobie z Kapitanem, ale ona zamiast to przyznać co chwila swata go z innymi, a poza tym jest w kropce bo odchodząc z KGB chciała pracować dla dobrych, a teraz trapi ją pytanie gdzie dobrzy?
Poza tym jest
Agentka 13, czyli Sharon Carter, co nadzoruje Kapitanka dla
Nicka i przedwojenna miłość Rogersa, dziś umierająca ze starości dyrektor wywiadu, przykuta do szpitalnego łóżka. Niezły potencjał życia miłosnego, jak na
mrożonkę.
Mogę wiec chyba dodać, że "The Winter Soldier" realizuje to, o czym
pisałem w kontekście komiksu "Operation: Rebirth" czyli elegancko - acz w sposób skrajnie uproszczony - korzysta z politycznego potencjału przygód naszego herosa, umiejąc przy tym ukazać osobiste dramaty człowieka "wyjętego" ze swego czasu. Jest więc filmem dość inteligentnym, wbrew pozorom.
A poza tym wszystkim jest jeszcze...
Falcon.
Jednym słowem , "Captain..." ów umiał jakimś cudem złapać dostateczną równowagę pomiędzy
pure action i komiksowymi durnotami, a sensem (okazało się, że można akcyjnie do bólu, bez totalnego skretynienia), by nazwać go sukcesem, jedną z najlepszych historii o bandzie Avengerów. (Co - oczywiście - nie oznacza nic nad to, że jest to średnizna.)
Jak kto lubi takie bujdy - i nie jest zaprzysięgłym wrogiem 3D - to polecam.
ps. Jeszcze a'propos:
serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach).
Samemu Martinowi też przypomina
:
http://www.theguardian.com/books/2013/apr/05/maurice-druon-george-rr-martinhttp://grrm.livejournal.com/316785.html