TjaQ - ja nie broniłam Dystryktu przed samą sobą
Załoga G - chyba w sobotę dawali?
Tam zaraz broniłem... Wskazywałem tylko, że nie gorszy od tzw. klasyki SF i, że za młodu "Załoga..." dowodem;)) nie takie bzdury żeśmy łykali.. Po prostu uważam, że oceniając filmy SF (poza paroma wyjątkami, z których połowa lokuje się na pograniczu SF,
vide nasza wiadoma dyskusja
) należy mieć świadomość, że sędziuje się w wyborach miss/mistera garbatych. Ponadto, skoro sentyment każe nam przytykać oko na wady bzdur starych (znam już takich, co na podobnej zasadzie rozgrzeszają wczesne Emmerichy, bo kolejne pokolenia dojrzewają), to nie ma co się zawzinać na bzdury nowe, bo nie jest to względem nich sprawiedliwe.
Inna rzecz, że skoro osławiony "Independence Day" umie być windowany na piedestały kina SyFy z adnotacją, jakoby stanowił świadomy hołd dla kina Eda Wooda i pokrewnych mu szmirusów lat '50, to i "Elizjum" pewno kto okrzyknie pastiszem, hołdem czy nawiązaniem i na tej podstawie dodatnio oceni. (Przy czym w istocie Blomkamp jest konsekwentny - zdaje się trzymać stylistyki eSeFowego kina klasy "B" - jeśli nie "Z" - lat '80. Póki się to nie przeje, będzie mu to dodawało punktów w oczach - i tak łaskawej - amerykańskiej krytyki.)
ps. A "Kongres..." to jest pierwsza dobra wiadomość w tym wątku od dawna