Jestem po powtórnym obejrzeniu 
"Deadpool & Wolverine". Wrażenia? Zasadniczo te same, co po pierwszym. Jest to durna wydmuszka, ale fajna, bezpretensjonalna. Taka w duchu 
campu lat '90 wręcz. 3/5 w skali czystej rozrywki, czyli ogólnie może 4,5/10. Ale do wielokrotnego odmóżdżającego oglądania. Na jedno 
overhyped, i smutne czasy, że za arcyhit robi. Na drugie - jest 
niegrzeczną rozrywką, jak komiksy o Deadpoolu czy Lobo, i rozumiem, że się podoba.
Powtórzyłem też sobie film 
"Blade Runner 2049" - fabuła to tam tak cienka, i sensu tak mało, że Abrams na tym tle dobrze wypada. Ale wizualno-klimatycznie dzieło sztuki (może nie przez bardzo wielkie S, lecz jednak). Choć luźniej nawiązujące do estetyki oryginału, niż bym chciał. Z tym, że forma hipnotyzuje i prawie przesłania (brak) treści.
Zresztą... Sam już nie wiem... Może te podstawowe emocje i elementarne wybory moralne na fantasmagoryczno-absurdalnym tle, plus lekko zaznaczone wątki mesjańsko-diaboliczne, to jest właściwie destylat z Dicka (b. uproszczony, ale...)?
Przy czym uderzyło mnie, że oba te filmy to właściwie jedna opowieść. O osobniku piekielnie wyobcowanym, i dlatego zdolnym być zimnokrwistym zabójcą, który tak tęskni za poczuciem przynależności, że ledwo go doświadczy i cel dostanie, w bohatera się zmienia.
Skończyłem i 
rewatch starwarsowej serii 
"Andor". Serial zarazem niezły i 
overhyped. Spytacie jak to możliwe? Bohaterowie inteligentni, dialogi też. Niektóre widoki ciekawe. Świat traktowany serio, co po przejęciu przez Disney'a b. rzadkie. Jednocześnie może ze trzy sceny naprawdę dobre - aresztowanie Cassiana, ucieczka Luthena (
no, to jest małe arcydzieło) i monolog Luthena o cenie, jaką płaci. Dużo dłużyzn, nudzenia, przerostu, dość ciekawej nawet intelektualnie, formy  nad treścią. Typowo nowokanoniczna dezynwoltura techniczna - bunt na planecie przybranej matki boh. tyt. i tłumienie go - na poziomie techniki polowy XX wieku (w świecie, gdzie można zrobić Base Delta Zero, albo posadzić prom na demonstrantach), plenery - poza finalnym pogrzebem, chwilami - puste, planety jak wyludnione miasteczka, brak Obcych. Ucieczka z więzienia też nie ma sensu (po co wpław? nie lepiej prom porwać, albo jakieś speedery?). Bezkrwawe tortury - w duchu baśniowości "SW", uzasadnienie b. klimatyczne, ale wygląda jakby się bali krew pokazać, czy choć jej rozlew sugerować. Niemniej - czekam na drugi sezon.
ps. Zwiastuny filmu 
"Mickey 17", który zrobił Bong Joon Ho, bazując na powieści "Mickey 7" Edwarda Ashtona:
I serialu 
"The Eternaut"*:
* Opartego na starym komiksie, warto dodać:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_EternautOraz fanfilm ze świata 
Warhammera 
40.000 - 
"The Awakening"*:
* Jego bohaterami są kosmiczni marines z zakonu 
Dark Angels, uchodzącego w świecie przedstawionym za pierwszy i wzorcowy. Podnoszą się ostatnimi czasy głosy jakie to WH40k promuje 
machismo testosteronem buzujące. Cóż, może i promuje, ale takie rodem z antycznej Hellady jakby. Wystarczy sprawdzić do czego aluzją w/w Dark Angels są:
https://www.reddit.com/r/Sigmarxism/comments/jksusz/dark_angels_officially_the_gay_marines/https://en.wikipedia.org/wiki/Lionel_Johnsonhttps://en.wikisource.org/wiki/The_Dark_AngelZresztą ogólnie obyczaje tych marines dekadenckie 

:
https://www.reddit.com/r/40kLore/comments/ngn5ht/comment/gyrw3ka/I prawdą też nie jest, że to od początku same chłopy być miały:
https://medium.com/@wyrdthane777/a-case-for-female-space-marines-in-warhammer-40k-e3fc95871f1bpps. 

 Dorzucę jeszcze 
trailery filmu wampirycznego 
"The Radleys":
Oraz drugiej ekranizacji kingowego 
"Salem's Lot":