Witam Forumowiczów!
Na początku "wazelina" To jedno z niewielu rzeczowych i niechamskich forów w necie.
Fantastyką interesuje sie we wszelkim aspekcie od bardzo, bardzo dawna (z racji wieku

i z chęcią wypowiem sie w temcie dobrych i mniej dobrych filmów.
"Diuna" Lyncha, powszechnie wiadomo kosztowała kupę forsy, dekoracje i efekty specjalne są takie sobie, ale szczerze mówiąc jak na rok produkcji trzeba pochylić przed nimi czoła.Co razi mnie osobiście w "Diunie". Początek zapowiada się całkiem nieźle, ale w filmie widać moment kiedy Lynchowi przykręcono kurek z pieniążkami i drugi rzecz, jaką było ograniczenie długości filmu, który mógł byc wyświetlany w kinach. Dlatego można odnieść wrażenie, że początek jest rozciąnięty do granic możliwości, zaś końcówka wygląda jak dokręcony teledysk. "Diuna" w wersji serialowej to zupełnie inna historia -> to koprodukcja kilku państw, z góry nie miała wielkiego budżetu. Widać to szczególnie przy scenach na pustyniach Arrakis, gdzie dwie-trzy pierwsze wydny są z piasku, a reszta to namalowane tło. Kostiumy i wnętrza, są zrobione bardzo ciekawie i co da sie zauważyć wzorowane bardziej na grach z serii "Diuna" niż filmie Lyncha. Ja obejrzałem "Diunę" jednym ciągiem (trochę ponad 6h filmu) i potem "Diunę" Lyncha. Mnie bardziej podoba się serialowa -> jest bardziej rozbudowana, przedstawia więcej rzeczy, a efekty specjalne jak się spojrzy trzeźwym okiem ile na to poszło kasy (jak niewiele) okazują sie dobre. Ta wersja wg mnie dokładniej odpowiada książce i więcej rzeczy wyjaśnia.Bo chyba każdy się zgodzi, że na milionach wydanych na efekty specjalne nie da sie zbudować filmu legendy. Tu pewnie narażam się wielu, ale dokrętkowe epizody z
GW to pokaz efektów specjalnych i w zasadzie tyle, sama fabuła trzyma się kupy i reszty części i w zasadzie tyle. Po prostu współczesne kino ma tendencje do pokazywania (w większości przypadków) masy efektów specjalnych i prostej, nieskomplikowanej fabuły, którą średnio-kumata gospodyni domowa rozszyfruje i obejrzy film do końca. Zauważcie jak ewaluował z biegiem czasu
"Obcy". Od części pierwszej, gdzie jest raptem kilka scen gdzie go widać, mrocznej scenografii do "Obcego 2", gdzie widać go/je już wyraźniej. "Obcy 3", odbiega trochę od schematu poprzednich części (wylęgnięcie się obcego z psa, itp), ale już widać że powolutku historia się kończy czego efektem jest "Obcy 4", gdzie widzimy naszych milusińskich w całej krasie.O "Obcym kontra Predator" to nie ma sie chyba co wypowiadać, bo fabuła jaka jest każdy wie. To chyba nowy gatunek filmów powstaje, jaki są filmy na podstawie gier: "AvP", "Tomb Rider" , "Resident Evil" czy ostanio produkcja jaką jest
"Doom", na "Doom" pójdę z chęcią, w końcu człowiek się wychował na tej grze

rewelacja na pewno nie będzie pod względem fabuły, ale kto wie.
Każdy film ma swoje lepsze i gorsze momenty pod względem fabuły i efektów. Prostym przykładem jest
"Wojna Światów", fabuła w kilku miejscach kuleje poważnie (autostrada z tłumem ludzi i spokojnie jadący Cruise czy alternator w jego wozie), ale samo przedstawienie obcych w formie istot nie majacych zdublowanych narządów a potrojone jest niezłe, scena w piwinicy też potrafi zachwycić. A końcówka wiadomo, złe obce zaatakowały USA i musiał zginąć, jak nie od dzielnej armii to od bakterii

Co do filmu
"Kula" jest niezły, ale pod wyjątkiem, że ktoś czytał książkę Crichtona, ten kto nie czytał obejrzy, ale albo nie załapie o co chodziło, albo błędnie załapie.
"Equlibirium" jest dla mnie świetnym filmem, pięknie pokazane społeczeństwo gdzie syn z chęcią wkopie ojca, "wielki brat" czycha i wie o wszystkim. Film dobry i konsekwentny. A sceny walki są ciekawie oddane.
"Pitch Black" to jest tez rewelacja, choć "Kroniki Riddica" to już lekko trąca kichą, to "Pitch Black" jest świtny. Konsekwentna fabuła, niezłe efekty i ciekawość samego pomysłu. Oglądając ten film któryś raz z kolei z braciszkiem łapaliśmy potwory na stop-klatkach żeby je lepiej obejrzeć.
"Matrix" pierwsza część to rewelacyjny film, konsekwentny, dobrze zmontowany, ciekawy. A 2 i 3 część to już pokaz efektów specjalnych, pięknych oczywiście, ale nie potrafiących zamazać lichego scenariusza. Takie sztywne dokrętki z góry ustawione, na to że ludzie pójdą do kin i obejrzą.
"Planeta małp" mnie się bardziej podoba wersja niedawna, od tej sprzed hoho i trochę lat. Może dlatego, że popełniłem błąd i obejrzałem najpierw tę "współczesną" a potem klasykę.
"Łowca androidów" - klasyka i tyle.
"Piąty element" ma w sobie coś co powoduje że ten film chce sie obejrzeć za jakiś czas jeszcze raz - może to Milla Jovovich:), ale sam film jest całkiem niezły