No trochę się uspokoili z tymi szpadlami, to napiszę ciąg dalszy. Jak widzę naskrobałem coś ostatnio na początku lipca, a tu już koniec września – więc nawet trudno mi wrócić myślami do tego momentu, kiedy tamto pisałem. Jakbym sobie próbował ślubowanie w I-szej klasie Sz.P. przypomnieć. Szczególnie że na początku nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji – były to dla mnie jeszcze jedne wykopaliska na które zawołał mnie Staszek Gołub, aczkolwiek szczególne ze względu na miejsce. Zawsze oglądanie pozostałości odkrytych po latach czy wiekach jest dla mnie pasjonujące – ale kościół NMP czyli „Górka” jak mówimy w Chełmie to jest serce miasta – sama Górka to już Chełm bez wątpienia, a Chełm bez Górki to już nie byłby Chełm. Tym bardziej, że miałem i mam to szczęście, że od 20 lat coś na tej Górce ze wspólnikiem dłubiemy projektowo.
Tym trudniej mi się cofnąć, że strasznie pracowity był to okres, przeważnie wieczorem wstawałem od komputera, żeby rano zobaczyć ten sam obraz w monitorze, wszystko zlało mi się w jeden ciąg błyskających dni i gasnących nocy – i wcale nie przez wódkę! Nie byłem na wakacjach, parę innych spraw też poszło do kąta... Słowem zmordowany jestem jak perszeron. Dziś w zasadzie moja praca skończyła się. Materiały do projektu zostały zamknięte, teraz się modlimy (wszyscy), aby nasz projekt otrzymał dofinansowanie.
Tak więc nie zdawałem sobie sprawy, w co wdepnąłem
. Nie chcę tu nadmiernie kadzić nikomu, ale stopniowo dotarło do mnie, że te prace zgromadziły wielu niesamowitych ludzi – archeologów i naukowców - naszych chełmskich, polskich i ukraińskich. Wspaniałych ludzi. Przeważnie siedzących w dołach i odmierzających metry sześcienne ziemi za pomocą narzędzi ogrodniczych z domu lalek. Poczułem się taki malutki... Mimo tej całej roboty staraliśmy się ze wspólnikiem być co dzień, co dwa na miejscu i obserwować, jak odkrywa się przywalona dotąd historia.
Szukam w pamięci i nie wiem, musiałbym zajrzeć do papierów, mieszają mi się dni i sytuacje. Było chyba pięć wkopów pod posadzkę obecnej bazyliki. A może sześć? Zależy jak liczyć. W każdym było wiele pochówków. Zapomniałem się zapytać archeologów, ile w sumie szkieletów wyciągnęli. Panie antropolożki siedzą teraz na uboczu i mierzą suwmiarkami te kości, składają koraliki... Leży taki zawodnik na ceracie poskładany na ile się dało. Nie wiem, jak im się to nie miesza
. W pierwszym wykopie były wątpliwości, czy trafiono na mur XIII-wieczny, w drugim było to jasne, kolejne „wstrzeliwały się” coraz lepiej, ale z drugiej strony każdy przynosił nowe zagadki zaciemniające obraz całości. Były momenty, że głupiałem, bo nie pasowało mi nic do niczego.
W każdym razie jest XIII-wieczna katedra z narteksem, przynajmniej jej część od strony nawy, bo strona prezbiterium została raczej zniszczona XVIIII-wiecznymi kryptami. Dosłownie na dniach rozpoczęto badania w nawie głównej obecnej bazyliki, i znaleziono przypuszczalnie miejsce, gdzie były osadzone drzwi do starej katedry, a przed nimi leżała płyta nagrobna, z datą prawdopodobnie 1522. Na płycie napis specyficznym alfabetem, ja się nie znam, ale to jakaś mieszanka cyrylicy, głagolicy i alfabetu słowiańskiego czy czegoś w tym guście, w każdym razie sporo liter znanych z alfabetu rosyjskiego, ale nie wszystkie. Np. litera R pisana jak pastorał, czyli bardziej podobna do p. Tu położony Teodor i matka jego.
Wczoraj była wieka akcja podniesienia tej płyty, a właściwie jej „mniejszej połowy”, bo czas ją przełamał. Wszyscy kto mógł się zebrali obserwować. Ciężka była niesamowicie, gruba miejscami na 30 cm, kawał miał jakieś 50 na 60 cm. Miejsca mało w wykopie - jam też w tym dole stał i płytę ową wyciągał
. Płyta okazała się położona „na sucho”, to znaczy nie było pod nią grobu. Dziś kolejna sensacja. Już wczoraj czytelne było znajdujące się obok sklepienie - dziś zapuścili tam kamerę ze światłem – jest nieznana wcześnie krypta. Nie bardzo widać, co jest w środku – bo na posadzce gruz – ale krypta w dobrym stanie, prawdopodobnie znajduje się w niej trumna, być może Teodora. Dalej widać zamurowane przejście...
Takie to wydarzenia dzieją się praktycznie codziennie, zresztą nie tylko pod posadzką bazyliki. Prace w kryptach odsłoniły jak dotąd 3 pochówki pod posadzką. Znacznie lepiej zachowane. Trumny zostały sprasowane i teraz niezwykle staranna badaczka z Ukrainy siedzi i mozolnie, za pomocą narzędzia, którym zwykle u stomatologa wygładza się plomby odrywa włókno po włóknie z desek ściśniętych w jedno z ciałem, w nadziei na uratowanie szaty, guzików. Prawie jak zamiatanie szczoteczką do zębów schodów pod górę
. Co ja mówię prawie – zamiatanie szczoteczką się nie umywa.
Na pobliskiej „Wysokiej Górce”, oddalonej od bazyliki o 100 może metrów, gdzie było palatium Daniela, także wykopaliska. Tu również niesamowita sprawa. Na szczycie jest nowożytny kopiec z krzyżem, który usypano w taki sposób, że zakrywa pozostałości wieży palatium. Postanowiono go więc przesunąć , aby wieżę można było częściowo zrekonstruować, ukazując jej narys w terenie. Ponieważ przesunięcie kopca jest niejako działaniem ostatecznym, najpierw postanowiono przebadać teren, na który zostanie przesunięty. Założono więc wykopy i bach! Jest budowla, prawdopodobnie z późniejszego okresu palatium, wstępnie XIV wiek. Prawdopodobnie znajdowała się za jednym wałem z palatium. Tak to się w Chełmie toczy
. I to nie jest nasze ostatnie słowo
!