Z drugiej strony cóż za kontrast. Rozmawiamy z istotą nieludzką, nieżywą nawet w sensie biologicznym, druciakiem, sztuczniakiem, algorytmem prawdę mówiąc i pożądamy aby właściwie interpretowała nasze przydechy i westchnienia... A z drugiej strony zachwycamy się najstarszym erotykiem sprzed ponad 3 tyś. lat, napisanym przez poetę ludu, który już tysiąclecia nie istnieje, spisanym pismem i językiem równie długo już zapomnianym i z wielkim mozołem ponownie odczytanym i poznanym ledwie jakieś ledwie ćwierć wieku temu... Mimo, że nie ma tam, na tej glinianej tabliczce znalezionej w piachu przydechów, rozumiemy... Czy nie wymagamy od druciaka, aby był już nie tylko obcą inteligencją, ale człowiekiem i to wychowanym w naszych czasach i mówiącym natywnie naszym językiem? Hm...
Bridegroom, dear to my heart,
Goodly is your beauty, honeysweet,
Lion, dear to my heart,
Goodly is your beauty, honeysweet...