Ludzie kochani, skądże znowu. Humaniści mają zasadniczą skłonność do komplikowania rzeczy w istocie prostych. Kto wie, może inaczej czekałaby ich bezczynność. I tak na przykład:
- odpowiedzialność osobnicza: uczucie odpowiedzialności jest stanem emocjonalnym opartym na pewnej estymacji skutków własnego działania, ta ostatnia z kolei współzależy od tego, jak bogatą osobnik ma wyobraźnię, oraz jak mocny jest jego związek ze społecznością. Tj, czy jest gotów poświęcić dla niej mniej lub więcej (czasu/wysiłku/...). Z kolei "gotowość" do poświęceń osobnik, podświadomie oczywiście, "kalkuluje" (nie dosłownie, wynika to po prostu z budowy jego mózgu) na podstawie spodziewanej korzyści genetycznej dla samego siebie. Bogactwo wyobraźni jest motywowane neurologicznie. "Moc" związku ze społecznością także - w istocie to odzwierciedlenie pewnej kalkulacji własnych korzyści.
Mechanizmy i predyspozycje wykształcone w nas przez dobór są podstawą do "osobniczego rozwoju" (tj. tych zmian, które dokonują się w psychice za czasu naszego życia i nie będą dziedziczone), stanowiąc zarazem determinacje najsilniejszą... Cechy odziedziczone genetycznie (np. nadwrażliwość, skłonność do empatii) są konstruktami charakteru i to mówienie właśnie o nich jest mówieniem o zasadniczych przyczynach, do których naleciałości kulturowe i wychowawcze są przydatkami a nie - jak może chcieliby niektórzy - odwrotnie.
Życie zatem, widziane przez takie okulary, jest znacznie prostsze niż możnaby wnosić... Bo mechanizm, który za przebiegiem myśli naszych się kryje jest niemalże, nie zaprzeczając jego złożoności, niemalże newtonowski.