O Chmielewskim młodszym czytałem i nawet planowałem wrzucić...
Co do samej misji, to uważam ją jednak za sukces - lądownik, lepiej czy gorzej, ale usiadł, zdjęcia porobił, powierzchnię nawiercił, dane powysyłał.
Zawsze to popchnie wiedzę o kometach (i nie tylko) do przodu.
Kiedyś wysyłano lądowniki, co
rozbijały się o powierzchnię badanych ciał, albo
przegrzewały, a potem i tak trafiały na znaczki pocztowe itp. (Popatrzmy na historię Łun, Pioneerów, Rangerów, Wener.)
Jasne, chciałoby się więcej, dłużej, ale nie ma co wybrzydzać, że "tylko" tyle się udało.