maźku,
Cetarianie kiedy ja się do tego wszystkiego zdążę ustosunkować?

Odkładałem odpisanie
Cetarianowi, bo wolałem cokolwiek poświętować

, a tu wypowiedzi przybywa, i przybywa...
Odniosę się zatem - zanim zniknę na weekend - do kwestii chyba podstawowej. Wydaje mi się
Cetarianie, że w ocenach tzw. stanu faktycznego różnimy się b. niewiele, przy czym Ty zakładasz, że jeśli w danym stanie coś jest trudne do przeprowadzenia to należy pogodzić się z niemożnością i wpasować w ten stan (co pachnie mi trochę kapitulanctwem). Ja natomiast wolałbym czasem (np. w wypadku badań kosmicznych) zadać pytanie: jakie są możliwości wyjścia od stanu faktycznego do stanu pożądanego/postulowanego i jaka byłaby cena (nie tylko finansowa) tych zmian. (Zdaje mi się bowiem, że wszelkie zmiany na plus brały się zawsze z pewnej niezgody na zastaną rzeczywistość, zaś milcząca akceptacja wszystkiego co nas otacza nie jest postawą szczególnie dobrą - vide zachowanie jednego z Kobyszcząt
*.)
Kolejna istotna kwestia: wiem, że teoretyzujemy, ale mam chwilami wrażenie, że operujemy w niektórych momentach innymi skalami czasowymi, może warto byłoby określić jakieś ramy?
ps. w wolnej chwili postaram się napisać więcej...
* tak, mam też świadomość, że fiasko wiadomych eksperymentów społecznych zahamowało w pewnym stopniu chęć do zmieniania świata, ale nie wydaje mi się, by dobrym wyjściem było zbytnie przegięcie w przeciwnym kierunku; wydaje mi się że obie te skrajności są zgubne...