Q
Do poruszonych przez ciebie kwestii odniosę się osobno, ale potrzebuję trochę więcej czasu.
A dorzucę Ci jeszcze jedną kwestię...

Spory odsetek Amerykanów uważa, że USA nie są dostatecznie chronione przez wojsko:
http://www.gallup.com/poll/104842/almost-half-americans-say-military-strong-enough.aspx(Choć podobny odsetek domaga się cięć w budżecie Pentagonu.)
Całkiem spory odsetek wierzy też w UFO:
http://www.gallup.com/poll/19558/Paranormal-Beliefs-Come-SuperNaturally-Some.aspx(Niektóre, mniej wiarygodne, źródła podają nawet wyższą liczbę:
http://www.ufoevidence.org/documents/doc969.htm *)
Warto dodać, że wśród tych wierzących trafiają się jednostki teoretycznie niegłupie (a z całą pewnością prominentne) jak np. Bryce Zabel, były
chairman/CEO of the Academy of Television Arts & Sciences - (
TU dał wyraz swoim poglądom).
W takiej sytuacji wydaje się, że dla sprawnego, a zdeterminowanego, polityka rozpętanie histerii wokół potrzeby "kosmicznych zbrojeń" (pod co dałoby się podciągnąć praktycznie dowolny załogowy - i bezzałogowy - projekt kosmiczny) nie powinno by zadaniem awykonalnym
**.
I nie mówię o tym na zasadzie pochwalania takiej ew. manipulacji czy - tym bardziej - nawoływania do niej (zwłaszcza, że wątpię by nas tu amerykańscy politycy czytali

). Pokazuję Ci tylko (pół żartem, rzecz jasna), że jeśli się chce można znaleźć (choćby wątpliwe pod względem etycznym) rozwiązania.
Stanowisko opinii publicznej ulega zmianom (czasem nawet zbyt szybkim), zależnym od okoliczności więc nie jest (na mój gust) ostatecznym argumentem w dyskusji.
ps. warto też pamiętać, że ten nasz spór załogowo/bezzałogowo to tylko
kłótnia w rodzinie, właściwym "wrogiem" są przeciwnicy badań kosmicznych jako takich.
EDIT: i może jeszcze dodam, dlaczego idea astronautyczna wydaje mi się tak dobrą myślą przewodnią dla ludzkości:
-primo: pozwala spojrzeć z właściwego dystansu na wszystkie nasze partykularyzmy,
-secundo: unaocznia człowiekowi, że prawdziwym "wrogiem" jest (niegościnny w sumie) Wszechświat (pamiętajmy, że Ziemia to jego część, i że też bywa niegościnna; wilki nam po ulicach dopiero +/- od stu lat się nie włóczą), nie drugi człowiek (ba, drugi człowiek może być absolutnie niezbędny by w tym środowisku przetrwać);
-tertio: pokazuje jak niezbędne do przetrwania są: wiedza naukowa, rozsądnie używana technologia, kompetencja (błędy się zawsze mszczą) i współdziałanie.
W przestrzeni pozaziemskiej pewne problemy nabierają większej ostrości (uświadamiał mi to Clarke, uświadamiał Lem, ostatnio uświadamia - "cieńszy" zresztą od nich - Reynolds). (Podobnie jest zresztą i w innych ekstremalnych sytuacjach, ale pakowanie się w tamte sytuacje jest albo "sztuką dla sztuki" - vide alpinizm, albo tragedią - wojny.)
No i człowiek by nie "gnić" potrzebuje przeć do przodu, zaś na Ziemi coraz mnie nietkniętych przez niego miejsc. No niby można ten "instynkt parcia" kanalizować przez "wyścig szczurów", ale ten wyścig będzie dotyczył coraz węższej grupy ludzi - vide automatyzacja, o której wspominasz. (Poza tym im bardziej wartościowa jednostka tym mniej ją takie wyścigi bawią - vide selekcja negatywna w polityce choćby.) Co zaproponujemy reszcie? Jakiś odpowiednik betryzacji?
* tak poważnie, to przeraża mnie ten odsetek... odsetek wierzących w inne cuda(ctwa) też
** zwł., że zwolennikom podniesienia poziomu obronności można ględzić o "bezpieczeństwie przed Obcymi", a zwolennikom cięcia budżetu Pentagonu - świecić w oczy pokojowymi efektami badań kosmicznych.