Okij: bo uczono mnie w szkole podstaw optyki i miałem okazję zweryfikować, że prawdę mi mówią używając takich np. lup czy lornetek.
I (pozwolisz, że jeszcze pobędę tym adv diaboli) to Cię przekonuje? Sądzisz, że przed sądem, gdyby Cie poproszono o weryfikację jakiegoś zdjęcia dowodowego mógłbyś przeprowadzić dowód poprzez wykazanie się wiadomościami ze szkoły nt. lornetki? Zdjęcia, które wykonuje teleskop tej klasy co Keck tworzone są przez pojedyncze fotony przez wiele godzin naświetlania lub poprzez wielokrotne ekspozycję dzień po dniu. Nie można zobaczyć tego na własne oczy, jak można zobaczyć księżyce Jowisza przez lornetkę. Potem te dane miele wiele dni bądź tygodni komputer i w efekcie masz kartkę papieru, pokrytą różnokolorowymi drobinami pigmentu (wydruk), na której widać galaktyke odległą o kilka mld lat świetlnych. Czy uważasz, że wiedza nt. lornetki weryfikuje to zdjęcie? Zadam to pytanie inaczej. Powiedzmy, że założę się z Tobą, o dużą sumę pieniędzy, czy będziesz w stanie odróżnić zdjęcie (nigdy dotąd niepublikowane) jakiegoś znanego obiektu astronomicznego od komputerowo sfabrykowanej wizualizacji tego obiektu. Czy widzisz jakąś możliwość falsyfikacji podróbki?
Mogę tylko b. ogólnikowo oznajmić, że widząc na każdym kroku sprawdzalność dostępnych mojemu zrozumieniu naukowych twierdzeń i skuteczność opartej na osiągnięciach Nauki technologii (powodującej np. że domy, które projektujesz nie walą się
) jestem skłonny rozszerzyć to zaufanie na obszary niedostępne mojemu bezpośredniemu doświadczeniu.
Czyli jednak element wiary musi wystąpić?
Twierdzenia religijne, przeciwnie tej sprawdzalności nie podlegają.
Nie ciągnijmy religii, bo też można długo. Pamietasz, umówiłem się z Panem Bogiem, że rozłupie pieniek zawsze, kiedy machnę siekierą. I jak pamiętasz zadziałało, choć czasem pieniek się nie rozpadł. I jak pamietasz tak sie działo, bo taki był plan. Nie wysilajmy sie, żeby to odbić, bo jeszcze nikomu się nie udało.
A teraz go naśladujesz? 
ps. ciekaw jestem jaki był wynik dyskusji 
W pewnym stopniu Ty go naśladujesz. Otóż ja dyskutując z nim, podobnie jak przy dyskusji z Tobą, prezentowałem pogląd, że oczywistym jest, że do uprawiania nauki potrzebnych jest kilka założeń (aksjomatów) zupełnie niesprawdzalnych. W związku z tym żadna prawda naukowa nie jest ostateczną, jest tylko prawdą w obrębie pewnej teorii. Jesli teoria dobrze pasuje do rzeczywistości, to można mieć nadzieję, że jest dobrym modelem (ale tylko modelem) świata. Jest to rzetelna postawa, bo jeśli mówi się więcej, to jest to tak samo aprioryczne jak kreacjonizm właśnie. A Ty właśnie mówisz więcej, a jak Ci to się wytyka, to uważasz oponenta za adv diabła czy za głęboko wierzącego, a on Ci tylko chce powiedzieć, że się od ziemi oderwałeś i wisisz w powietrzu jak buddyjski mnich.
Dyskusja skończyła się niczym, ponieważ zwolennicy stworzenia z jednej strony usiłują twierdzić, że jest to teoria naukowa, a więc posiadająca ścisłe założenia i metodologię a z drugiej okazuje się, że założeniem jest cud (czyli kreacja) a metodologii brak. Przy tym na ogół nie dociera do nich, że TE nie zajmuje się w zasadzie powstaniem życia, a tylko powstawaniem gatunków. W TE założeniem jest zachodzenie przypadkowych mutacji i selekcja (dobór). I przypadkowe mutacje, i mechanizmy, dzięki którym zachodzą i dobór naturalny czy sztuczny - wszystko to sa zjawiska zachodzące na naszych oczach, na stole laboratoryjnym, testowane doświadczalnie itp. Metoda tez jest dobrze określona, mozna wykonywac powtarzalne doświadczenia itd. W ID (Intelligent Design) założeniem jest cud, więc tu pokornie prosiłem o podanie sposobu, w jaki można odróżnić zajście cudu od zjawiska naturalnego, czyli dokonać najbanalniejszego stwierdzenia, czy w danym wypadku ta "teoria" ma w ogóle zastosowanie. Metoda zaś polega na dopasowywaniu genialnych rozwiązań ewolucji, takich jak to że miejsce rozkoszy złączone jest u nas z kloaką (hi, hi, Lem nieprawdaż...) albo, że nie wiedzieć czemu nerwy z siatkówki miast wrastać do tyłu wychodzą ponad nią, po czym zbierają się w kupe i jako nerw wzrokowy przechodza dopiero do mózgu, przez co są dłuższe, zabierają część padającego światła i powodują powstanie ślepej plamki - więc oni dopasowywują to do woli bożej. Z rozkoszą to wiadomo dlaczego, z nerwami wykombinowali sobie, że takie oko jest bardziej odporne na wstrząsy (anie nie chcieli powiedzieć jak to stwierdzili - czy bili się pałami po głowie czy jak, no i skąd wzięli gościa co miał te nerwy do tyłu wrośnięte

). Jak już nic się nie da wykombinować to jest plan B - jestesmy za głupi by to pojąc.
No wiec to jest gra w rozduszoną śliwkę. Ja mam całą śliwkę z plecami, a Ty obstawiasz, czy jest ona rozduszona, czy nie

.