Ceterian, zaimponowałeś mi swoją wiedzą

Tak sobie myślałam, że dyskusja o planach NASA w końcu zejdzie na narzekania na sposób wydawania pieniędzy przez Amerykanów – i dlatego napisałam, że jest mniej pożyteczna niż dyskusja o solipsyzmie

Przyznać też muszę, że wiele z moich przemyśleń już zostało podanych.
A po kolei:
Uważam za absurd zakładanie, że przez kolejne CO NAJMNIEJ 60 lat gospodarka jakiegoś kraju (o ile nie świata) będzie się rozwijać liniowo i to jeszcze będzie to cały czas linia wnosząca w górę. Lem co prawda (zwłaszcza w
Summie) próbował przewidzieć przyszłość, ale raczej jako generalne kierunki rozwoju – i to tylko naukowego, a takie proste przedłużanie i powiększanie obecnych trendów nieodmiennie krytykował, od
FiF poczynając. Jeżeli przyjrzeć się historii nowożytnych państw (powiedzmy od 18w., kiedy zaczyna się w miarę współczesna myśl ekonomiczna), to żadne chyba nie miało tak długiego okresu prosperity – może najspokojniejsza była Anglia za panowania królowej Wiktorii, ale tylko Anglia – już Imperium Brytyjskie było areną walk.
W Stanach kryzys paliwowy już się rozpoczyna, natomiast rosnąca liczba ludności akurat tu jest raczej zagrożeniem: wzrasta przede wszystkim liczba nielegalnych i legalnych imigrantów oraz ludzi zagrożonych trwałą biedą (jak wszędzie na świecie). Biorąc pod uwagę lawinową automatyzację prostych prac, w Ameryce pojawi się raczej rzesza „klientów” opieki społecznej, a nie nowych prężnych podatników.
Ponadto tak naprawdę – dlaczego my (jako forum, ale też generalnie jako cały świat) właściwie tak się bezczelnie wtrącamy w sprawy budżetu innego państwa? Wyobrażacie sobie jakby by się podniósł hasał, gdyby jakiś Rob z Colorado zaczął nam mówić, że powinniśmy NASZE pieniądze wydawać inaczej?
Wracając zaś do dyskusji: loty załogowe vs bezzałogowe: z punktu widzenia logiki i racjonalności masz,
Ceterianie, 100% racji – chwilowo loty załogowe są absurdem. Tylko że ludzie – i jednostki i masa – nie są logiczni i racjonalni. Napisałeś w którymś poście, że W OGÓLE nie widzisz sensu planowania lotów pozaukładowych – i mi na przykład to się zupełnie nie podobało. I to właśnie emocjonalnie: jak to? to po co mamy się w ogóle wysilać, jak NIGDY tam nie będziemy? (co racjonalnie jest dość prawdopodobne). Oki, ja chcę tam „pojechać” po prostu z czystej ciekawości, jak tam jest i mogę się zgodzić, że skoro nie możemy zrobić tego osobiście, to przynajmniej wyślijmy sondy i inne Voyagery, i zdobądźmy choć taką wiedzę. Ale mało jest wśród nas takich czystych idealistów czy zapaleńców robiących cokolwiek tylko dla zaspokojenia swojej ciekawości, dla powiększenia sumy wiedzy ludzkości, dla przyszłych pokoleń czy jak tam to zwał…
A wśród polityków takich typów jest w ogóle mało ;-)
Więc planowanie lotów załogowych z przyczyn: ideologicznych, mocarstwowych, ekonomicznych czy też innych ma sens – bo po prostu na to będą pieniądze, na badania podstawowe może nie być ich wcale, wziąwszy pod uwagę, że w KAŻDYM społeczeństwie osoby zainteresowane takimi badaniami to kilkuprocentowa elita, a „szerokie rzesze podatników” wolą mieć EURO niż program badania Kosmosu.
Aha – i jeszcze pytanie o to, co może zrobić człowiek, czego nie zrobi wysłany na Marsa robot: człowiek zareaguje w sytuacji nieprzewidywalnej. Nie odpowiem ci jakiej, no bo sytuacje nieprzewidywalne są… nieprzewidywalne

Oho, widzę, że całkiem niechcący wpisałam się w nurt dłuuugaśnych postów.