Jest taki wykład Andrzeja Dragana:
a konkretnie ta jego część, która traktuje o przewodniku z prądem i konsekwencji zależnie od związania układu odniesienia obserwatora z przewodem, lub z płynącymi nim elektronami (zaraz od początku, ale rozcięte to jest dygresją o krowach i zorzy polarnej).
W układzie I obserwatora, w którym przewód spoczywa a poruszają się w sposób uporządkowany elektrony - płynie prąd, przewód jest obojętny i wytwarza pole magnetyczne - ale nie wytwarza pola elektrycznego. W układzie II obserwatora, związanym z poruszającymi się elektronami - poruszają się przeciwnie kationy (więc płynie prąd, choć elektrony stoją), następuje lorentzowskie skrócenie odległości między kationami, pojawia się więc ich nadwyżka w stosunku do elektronów, przewód z tego punktu widzenia jest naładowany i wytwarza pole elektryczne - ale nie magnetyczne. Jak więc wytłumaczyć, że obserwatorzy będą się różnili co do opisu stanu elektroskopu stojącego przy przewodzie? W I układzie, przy nienaładowanym przewodzie zbliżona sonda elektroskopu nie spowoduje jego naładowania poprzez indukcję, zaś w II układzie, kiedy przewód ma potencjał, powinno to nastąpić. Obserwatorzy, mimo różnych układów odniesienia, powinni widzieć tę samą rzeczywistość. Hę?