He, he, powiem tak. Waliłem serią w błotniaka i nagle przejeżdżając obiektywem nad łanem zboża przemknął mi duży ciemny obiekt. Miękko cofnąłem i widzę dzika. Oderwałem oko od wizjera i widzę kropkę hen daleko. Ucieszyłem się, że fajne zdjęcie będzie, choć i zmartwiłem, bo był za daleko. Postąpiłem kilka kroków w bok aby nie zasłoniły mi go zarośla jak wyjdzie ze zboża, przykładam wizjer do oka a tu... krowa idzie. Kurde myślę, omamy mam. Był dzik, teraz znów krowa, w dodatku jakaś różowa. Ale patrzę, przed krową jednak dzik idzie, ale olbrzyyymi... Rozumiecie, kiedy tego łaciatego uznałem za krowę, to w proporcji do niej dzik tej samej wysokości wydawał się potworem
. Wszystko ułamek sekundy, ale ciekawie było
.
Przy okazji: doczytałem sobie, to jest efekt hodowania świniodzików. Dzik z lasu doskonale krzyżuje się się świnią, dzieci na ogół wyglądają a zawsze smakują jak tatuś. Niestety od czasu do czasu potomstwo wydostaje się na zewnątrz i stanowi śmiertelne zagrożenie dla dzikiej populacji (zmiejsza jej odporność). Takie świniodziki, prócz tego że wyglądaja i smakują jak dzik, są głupsze, oswojone i łagodniejsze, wystawia się więc je dewizowym turystom pod lufy. Pawlak i Kargul wiecznie żywi
.