Przeczytałem ten wątek z pewnym trudem oraz fragmenty teorii pana Snerga i doszedłem do następujących wniosków:
Pan Snerg posługiwał się wywodami które z punktu widzenia współczesnej nauki są po prostu nieużyteczne, jednak posiadają walor estetyczny. Wartość jego literatury opiera się więc na wywołaniu emocji. Matematyka i fizyka jako aparat metodologiczny użyty do wykazania braku sensu tych teorii jest nie mierzalny w sensie ogólnym ponieważ nie można go przyrównać do innego aparatu z prostego względu ża człowiek innym nie dysponuje. Można się pokusić o chwilowe przyznanie racji alternatywnej teorii wszechświata, choćby to miała być teoria Snerga i założyć istnienie substancji właściwej, nad istoty duszy materialnej itd., wówczas na ziemi właściwy był by taki pogląd stanu. Substancja właściwa mierzona miarą matematyki oczywiście wymykała by się jej wykazując jej ograniczenie, jednak jeśli to matematyka jest naturalnym aparatem poznawczym, wtedy żaden argument sprzeczny z jej założeniami jest skazany na unicestwienie. A pewne jest że logika jest wrodzona, tym samym brak logiki, szczególnie w przekonaniu o zasadności na jej braku, wysnutych wniosków nie jest naturalny, więc z ewolucyjnego punktu widzenia, jeśli powstał człowiek i jego nauka, taka a nie inna, to elementy nieprzystosowane odpadają, konając jak Snerg w megalomani ku samozagładzie .Inną kwestią jest to że dziejowy popis nauki z jej tworami technologicznymi jest chwilowy, więc tylko patrzeć jak nam jakiś geniusz przedstawi teorię obalającą wszystko. No ale na pewno nie pan Snerg.
Nauka z całym swoim dorobkiem jest młoda jeszcze, i cierpi na dolegliwości wieku młodzieńczego ,,LEM,,.
Zagłębiając się dalej w osobie Pana Snerga poczułem nawet, lekką sympatię do niego, mimo że nie czytałem ani robota ani innych dzieł i wydaje mi się że uczucie to wywołane było emanującą odeń typową u niemowlaków niewinnością, zauważalną również u schizofreników. Wywołane jest to jak wiem niefrasobliwością lub wycofaniem osoby znajdującej się w potrzasku pięknej jednak nieprawdziwej teorii, której się broni, jako że, pewnie przez młodzieńczy bunt, opublikowana stanęła klinem w karierze Snerga i strąciła go z głównej gałęzi literackiej. I dodam tutaj że według mnie Lem nie przyczynił się do trzęsienia tą gałęzią.
Dalej, nie wiem dlaczego przychodzi mi na myśl Nikifor.