Ale nie było ani fajnych miejsc, ani też pieniędzy, jak to czasem bywa u ludzi świeżo po studiach na ASP. To gdy podczas poszukiwań dowiedziałem się, że dokładnie pod Placem Wilsona, w przestrzeni stacji Metra jest zapomniany, ogromny, podziemny parking, tzw. "pustka technologiczna", którego nigdy nie oddano do użytku - było jak sen. Robiłem już dokumentację przestrzeni, miasto też jest skłonne się przychylić, by zrobić tam przestrzeń dla młodzieżowej galerii. A, że jest rok Mistrza Lema - to traktuję to jako dobry omen.
Przenośna - komputerowa galeria - trafia do mnie;)
Fiu...to spore miejsce:
https://www.facebook.com/MojeMiastoZoliborz/posts/1021882807847913/
i chyba faktycznie nikt nie ma pomysłu co z nim zrobić - parking przegrał z Placem Powstańców...trzymam co trzeba za pomyślną decyzję.
Nawiasem - nazwa: Pustka Technologiczna...gotowcem na pierwszą wystawę?
Pustka technologiczna w inżynierii budowlanej jest wymiennie określana jako "wieczny rozkop", również literackie. Łacińskie tłumaczenie, piękne. Dziękuję za te uwagi. To prawda, że mamy sporo planów dla tej przestrzeni - kiedy znalazłem informację o tym miejscu, wcześniej bezowocnie szukając jakiejś sutereny w okolicy Placu Wilsona, byłem w szoku. Znajomi nie mogli uwierzyć, władze metra, kiedy im napisałem skąd wiem o przestrzeni A80 i co chcę zrobić - podobnie. Mam nadzieję, że wkrótce przyjdzie dzień, w którym będę mógł Was zaprosić na otwarcie wystawy. Wola istnienia jest, entuzjazm i praca, ale wiadomo, że trzeba się będzie naharować by to ruszyło.
Przestrzeń jest wspaniała architektonicznie i jak się okazuje, wcale nie jest to niemożliwe, by z niej korzystać - choć chyba tylko właśnie pod galerię sztuki się nadaje. By tam wejść i przez godzinę nagrać film z drona, trzeba było wcześniej wpłacić ponad tysiąc złotych - na miejscu musiała być cała ekipa techników i dwóch ochroniarzy. Udało się tylko dlatego, że mieliśmy glejty z miasta i uczelni.
Natomiast co do Placu Wilsona i tego fantastycznego mitu, który Stanisław Lem włożył w to miejsce - podoba mi się z wielu powodów. Warszawa w jakimś sensie szuka jeszcze tożsamości, tych małych mitów, historii dzielnic - takie mam nieustanne odczucie, mieszkając tu od kilku lat (pochodzę z małej wsi na Wschodzie). Nie jestem zwolennikiem budowania pomników, ale myślę, że to interesująca narracja dla mieszkańców Żoliborza. Poza tym "Przyjaciel" wydaje mi się być prototypem, rozwiniętym w "Golemie XIV", moim prywatnym zdaniem, pod względem intelektualnym - opus-magnum Mistrza Lema.
PS. Jest taki drobny smaczek, napiszę o nim, bo spodziewam się, że piszę do osób w różnym stopniu rozsmakowanych w polszczyźnie. Nawet w oficjalnych komunikatach głosowych komunikacji miejskiej używa się formy spolszczonej "Plac Wilsona", nie - "Plac Łilsona". Tak mówiono jeszcze przed wojną i jest to w jakimś sensie żoliborska tradycja. Bardzo mi się podoba, bo "komputer" też jest przecież naszą, lokalną formą anglosaskiego "computer".