Dzięki liv to jest dobrze wykopane,
He, dobrze wykopane… wiesz jaki to ciąg zdarzeń? Lem by z tego całe łańcuchy Pirenejów ułożył i dodatkowo je ładnie a stosownie nazwał; markowa, czy todorova, czy jeszcze inaczej?
Najpierw musiałem pożyczyć książkę „Rakietowe szlaki 3”. Od kolegi u którego rzadko bywam. Bym jednak tam zaszedł kolega musiał być na dłuugim zwolnieniu po operacji kolana. No rzecz jasna, wcześniej musiał te kolano rozwalić, ale nie będę przynudzał o chorobach.
Postanowiłem z innym kolegą go odwiedzić, popiliśmy trochę, on pewnie nudził się na tym wolnym i powtarzał stare dobre opowiadania, akurat ta książka leżała na stole, więc ją zobaczyłem - on akurat skończył… akurat szykowało się wolne i dla mnie, pomyślałem - pożyczę. Pożyczył. I w tych szlakach jest opowiadanie” Naciśnij enter”. Jest na samym końcu, a ja teraz zapchałem się na „Karze większej” Huberatha (jakoś męczą mnie wizje zaświatów na modłę ziemska, w dodatku naznaczone
Herbertem). Historia, dlaczego przeskoczyłem co mi się raczej nie zdarza, do ostatniego opowiadania, to oddzielny łańcuch, niemniej skomplikowany i mieszający w to inne głowy…zostawię. W każdym razie opowiadanie „Naciśnij enter” (wciąż znakomite) pokojarzyło do jednego z opowiadań Lema, bardzo mocno, to niemal ta sama historia w innych realiach architektonicznych i nie tylko. Nie mogłem przypomnieć jakie to, zacząłem powoli grzebać w tomikach i tak trafiłem na Formułę Lymphatera - ta kartkowana, rzuciła w oko tym fragmentem kojarzącym do twojego listu. A opowiadanie o które mi chodziło, to jak się później okazało - „Przyjaciel”. Znaczy, gdyby nie ten przeskok, jeszcze bym do Entera nie dotarł, zatem nie byłoby cytatu, a i tego listu. Więc nie wiem, czy to ja wykopałem, czy ktoś za mnie – to tak…marginesem .
ciekawi mnie, czy Lem w XXI wieku to podtrzymywał.
A w tej summie po latach nic nic? Choć ona też nienajnowsza. Ba, się nie dowiemy.
Natomiast samo sformułowanie, że "koło to koło i nie da się go stworzyć po kawałku, bo albo jest, albo go nie ma" to wypisz wymaluj teza Behego i typowy (błędny sądzę) "dowód", że istnieją tzw. nieredukowalne złożoności. Bardzo mnie ciekawi, co Lem by powiedział o tym fragmencie "na starość". Bo moim zdanie natura, gdyby miała powód, to koło w celach komunikacyjnych stworzyłaby ot tak, prztykając palcami, gdzieś w przerwie między rybą a płazem.
Krótko dorzecznie, za cienki jestem by podjąć dyskusję szczegółową (ale z chęcią poczytam ew. tu napisane i się podkształcę), pamiętam te spory kreacjonistów o jakoby nieredukowalne wici. Te przykłady od ciebie trochę naciągane – wprost koło to nie jest, ale oczywiście nie eliminuje to możliwości, jak piszesz, funkcjonowania „kolistości” jako mechanizmu – może nie było potrzeby, może czasu na koło „classic”?
Natomiast mnie interesuje nieco inna odnoga tego pytania - czy natura mogłaby stworzyć WSZYSTKO to, co nienaturalnego już stworzył lub potencjalnie mógłby stworzyć człowiek
Tu mam wątpliwość ogólną, czy pytanie jest sensowne?
Bo co to znaczy natura? Jakoś domyślnie człowiek został z niej wyłączony – co nasze, to już nie natury?
Bez sensu raczej.
Jadąc schematem fenotypu rozszerzonego, skoro tama może być produktem genów bobra, to dlaczego nie rakieta, naszych? Mam wrażenie piętrowości, natura, ewolucja czy jak ją zwał nie może wszystkiego od raz, więc tworzy piętra coraz jakościowo lepsze i wydajniejsze kreacyjnie, ale jednak pozostające elementem tej samej budowli. Czy jeśli powstanie SI, to nie będzie dziełem natury? Bo powstała później niż wodór, bo przyłożyliśmy do tego swą łapkę? Tak jak powstanie białek potrzebne było byśmy zaistnieli my, tak my…i ta w koło od którego się zaczęło, znaczy wzwyż. Po spirali.
Przy okazji zapytam, może ktoś z was lepiej przyuważył – właściwie to dlaczego Lem porównuje proces ewolucji natury z procesem ewolucji technicznej? Ma w tym jakiś cel? Do czegoś to służy? Czegoś więcej niż wyłapanie podobieństw?
Bo nie wyłapałem. Ogólnie zaś, to taka trochę poezja naukowo futurystyczna, ta Summa, masa zgrabnych nazw, zdań, porównań, wniosków. Niektóre genialne i nowatorskie. Pewnie sporo faktów i argumentów szczegółowo młotkowanych nie ostałoby się, zwłaszcza po tylu latach, ale urok ma.