Muszę przyznać, że szanowny kardynał jest bardzo zdeterminowany w znajdowaniu paradoksów tam gdzie ich nie ma. O ile rozumiem, Jan Paweł II nie widział sprzeczności pomiędzy teorią ewolucji i nauką Kościoła, więc dlaczego jego wypowiedzi miałyby posłużyć do podważania tej tezy? Dla mnie jest to, mówiąc najdelikatniej, nadużycie. A stwierdzenie, że ewolucjonizm CAŁKOWICIE wyklucza przyczynowość, to jakiś sofizmat- wszystko, nawet przypadek, musi wszak z czegoś wynikać- na przykład fakt, że siedzę tu i piszę ten post. Gdyby założyć brak jakichkolwiek zasad, to wcale nie musiałbym być ciągły w czasie, raz mógłbym być cały, raz mogłoby mnie być pół, innym razem cosinus pi szóstych albo całka z iks kwadrat. Ale jednak jestem, więc może Bóg nie gra w kości? Z resztą, może nawet grać, i tak z góry wiedziałby, co z tej gry winiknie. Inaczej nie byłby Bogiem, prawda?