już mi zostało czytanie na e-papierze martwych ludzi których znam :<
A'propos... Wziąłem się - jak mówiłem - za dzieła
Lwa Tłustego* .
Najpierw "Śmierć Iwana Ilicza", chyba pierwszy utwór literacki mierzący się tak wprost z tematyką śmierci i umierania. Nie wiem czy wypada tak powiedzieć, ale bardzo go lubię.
Potem "Anna Karenina". Gdy wspomnimy po drodze (późniejszą) "Sonatę Kreutzerowska" widać jak Tołstoj zajmuje się tematyką małzeństwa, jak przygląda mu się od różnych stron pokazując jak różne formy może ta instytucja przybierać.
Z tego głównego, cokolwiek przerysowanego, trójkąta nikt ne budzi mojej sympati. Karenin w tym swoim perfekcjonizmie przypomina kiepskiego robota, a Anna i Wroński są zbyt niezrównoważeni i egotyczni. (Ciekawie jest też sobie - dość tanio - popsychologizować i popatrzeć na Wrońskiego przez pryzmat jego stosunków z matką.) Z tym, że fakt, że ich nie lubię dowodzi kunsztu pisarskiego Tołstoja, gdyby bohaterowie mnie nie poruszyli to na autorze bym się skupił nie na nich i wysmażył pełnowymiarową recenzję, a nie dzielił się luźnymi, prostackimi, refleksjami nie mającymi nawet ambicji zmierzenia się z dziełem jako całością. Co nie znaczy, że wspomniana trójka to są "źli ludzie", nie to są ludzie po prostu.
Znacznie bardziej polubiłem natomiast Lewina (tak wiem, tendencyjny, przerysowany i wyidealizowany do znudzenia), primo przez to, że lubię ludzi zrównoważonych i myślących (a jest to postać chyba najbardziej refleksyjna), secudo - podbił mnie tą swoją rozprawą ze spirytyzmem
** oraz.. księcia Stiwę - facet ma wszystkie moje wady, to jak go nie lubić...
Posmakuję jeszcze tą
niepierwsząlepszą "Annę"
, bo to nie jest rzecz do szybkiego czytania.
(Aha, pomiędzy "Śmiercią..", a "Anną" przyswoiłem jeszcze nowelki "Za co?" i "Hadżi-Murat". W sumie błahsze, z tezą, ale stanowią istotne świadectwo czasów, w których powstały. I odwagi cywilnej autora.)
* bo jak inaczej odczytać "Лев Толстой"?
** pozwolę sobie zacytować tą perełkę, bo zwykle umyka w nawale wątków zepchnięta na plan dalszy przez fakt, że w tymże rozdziale pojawia się Wroński i zaczyna uwodzić Kitty:
"Rozmowa zeszła na temat stolików wirujących i duchów i hrabina Nordston, będąc zwolenniczką spirytyzmu, zaczęła opowiadać o cudach, które widziała na własne oczy.
- Ach, na miłość boską, proszę pani: musi, musi pani mnie tam ze sobą zabrać! Nigdy w życiu nie widziałem nic nadzwyczajnego, chociaż szukam nieustannie - rzekł z uśmiechem Wroński.
- Dobrze, w przyszłą sobotę - odpowiedziała hrabina Nordston. - A pan, Konstanty Dmitryczu, czy pan wierzy? - zapytała Lewina.
- Po co pani mnie pyta? Przecież pani wie, co powiem.
— Ale ja chcę usłyszeć pańskie zdanie.
— Moim zdaniem — odrzekł Lewin — te wirujące stoliki są dowodem, że tak zwane kulturalne sfery stoją nie wyżej od chłopów. Oni wierzą w złe oko, w uroki, w czary, my zaś....
— A więc nie wierzy pan?
— Nie mogę wierzyć, proszę pani.
- Skoro mówię, że widziałam na własne oczy?
— Baby wiejskie także opowiadają, że widziały na własne oczy domowego skrzata.
— Więc pan sądzi, że mówię nieprawdę? — roześmiała się z pewnym przymusem.
— Ależ nie, Masza, Konstanty Dmitrycz powiada tylko, że nie może uwierzyć — wtrąciła Kitty rumieniąc się za Lewina. Zrozumiał i jeszcze bardziej zirytowany, chciał coś odpowiedzieć, ale Wroński ze swym szczerym, wesołym uśmiechem natychmiast pośpieszył z pomocą rozmowie, której groził przykry obrót.
— Więc pan stanowczo nie uznaje takiej możliwości? — zagadnął. — Dlaczegóż to? Przyjmujemy przecież, że istnieje elektryczność, o której nic nie wiemy; czemuż więc nie mogłaby istnieć nowa, dotąd nam nie znana siła, która...
— Kiedy odkryto elektryczność — przerwał szybko Lewin — odkryto tylko zjawisko; nie wiadomo było, skąd ono pochodzi i w jaki sposób działa; wieki całe minęły, zanim pomyślano o zastosowaniu go w praktyce. Tymczasem spirytyści, na odwrót, zaczęli od tego, że stoliki dla nich piszą i że duchy ich odwiedzają, a dopiero potem zaczęli utrzymywać, że to jakaś nieznana siła.
Wroński słuchał Lewina uważnie, tak jak w ogóle zwykł był słuchać, wyraźnie zainteresowany jego słowami.
— Tak, lecz spirytyści powiadają: „Nie wiemy jeszcze, jaka to siła, ale siła ta istnieje i działa w następujących warunkach." Niechże uczeni badają, na czym owa siła polega. Nie, nie rozumiem, czemu to nie miałaby być jakaś siła, skoro...
— A dlatego — przerwał Lewin — że jeśli chodzi o elektryczność, to za każdym razem, gdy potrze pan żywicę o wełnę, następuje określone zjawisko, podczas gdy tutaj — nie zawsze, więc nie jest to zjawisko przyrody.""A. K.", cz. I, XIV