Pańska żona jest seksualnie atrakcyjna, ale niezdolna do bardziej złożonych działań intelektualnych.
dla mnie to się wiąże.
Niekoniecznie
załóżmy topic o kobietach Cheesy
aczkolwiek wątpię czy nawet taka banda lemologów cośkolwiek wskóra konstruktywnego Grin

BTW: może podzielisz się z nami wrażeniami z lektury (które chyba są b. pozytywne skądinąd skoro nam tu cytatami rzucasz Wink).
Tak, wrażenia są bardzo pozytywne, ale więcej napiszę dopiero za kilka dni, jak skończę czytać (drugi, ważniejszy powód: jak będę miał czas, bo teraz trochę mi się spieszy). Może w sobotę.
Tymczasem chciałbym się z Wami podzielić jeszcze jednym cytatem (chyba się nie obrazicie). Opowiadanie
Wojna z Fnoolami-Cholera jasna - zaklął kapitan Edgar Lightfoot z CIA. - Fnoolowie wrócili, majorze. Zajęli Provo w stanie Utah.
Major Hauk zażądał od sekretarki, aby przyniosła materiały na temat Fnoolów z tajnego archiwum. - Jaką postać przyjmują tym razem? - zapytał
-Postać miniaturowych pośredników sprzedaży nieruchomości - odparł Lightfoot.
Ostatnim razem, przypomniał sobie major, pojawili się jako pracownicy stacji benzynowych. Na tym polegała cecha charakterystyczna Fnoolów - gdy jeden z nich przybierał jakąś postać, wszyscy inni bez wyjątku upodabniali się do niego. Oczywiście agenci CIA mieli ułatwione zadanie. Ale z tego powodu Fnoolowie wychodzili na idiotów, a major Hauk nie lubił mieć idioty za przeciwnika; głupota udzielała się drugiej stronie i mogła nawet sięgnąć jego sztabu.
- Myślisz, że będą pertraktować? - zapytał Hauk, w zasadzie przewidując odpowiedź. - Moglibyśmy poświęcić Provo, gdyby zgodzili się ograniczyć do tego terenu. Moglibyśmy nawet dodać te dzielnice Salt Lake City, które mają chodniki z potwornej czerwonej cegły.
-Fnoolowie nigdy nie idą na kompromis, majorze - przypomniał Lightfoot. - Ich celem jest podbicie Układu Słonecznego. Na zawsze.
(...)
-Złapcie Fnoola w jego obecnej postaci - poinstruował major. - Przyprowadźcie go do mnie, a ja spróbuję pertraktacji. Tym razem chyba się poddam. Walczę z nimi od dwudziestu lat i mam dosyć.
(...)
W Berlinie Oberleutnant zachodnioniemieckiego urzędu bezpieczeństwa SHD (Sicherheitdienst) podszedł do swojego dowódcy, zasalutował w sposób skądinąd zwany rzymskim i powiedział:
-
General, die Fnoolen sind wieder zurrück. Was sollen wir jetzt tun?- Fnoolowie wrócili? - jęknął przerażony Hochflieger. - Już? Dopiero trzy lata temu wykryliśmy ich siatkę i zniszczyliśmy ją. - Skoczywszy na równe nogi zaczął przechadzać się z rękami założonymi do tyłu po ciasnym pomieszczeniu swego tymczasowego gabinetu w podziemiach budynku Bundesratu. - Tym razem w jakiej postaci? Wiceministrów finansów, jak poprzednio?
- Nie, panie generale - odparł Oberleutnant. - Tym razem są inspektorami obsługi z zakładów Volkswagena. Brązowy kombinezon, tablica z danymi technicznymi, grube szkła, w średnim wieku. Czepiają się wszystkiego. I, jak poprzednio,
nur sześćdziesiąt centymetrów wzrostu.
(...)
W Warszawie miejscowy szef Ludowej Agencji Ochrony Procesów Demokratycznych przeczytał kilkanaście razy zakodowaną depeszę siedząc przy biurku, pijąc herbatę, i jedząc późne śniadanie składające się z bułeczek maślanych przełożonych szynką Krakus. Tym razem pod postacią szachistów, pomyślał Sergiusz Nikow. I każdy z tych szachistów otwiera pionkiem hetmańskim (...)
Na kartce papieru z nagłówkiem napisał polecenie: "Izolować grupę szachistów otwierających pionem hetmańskim". Skierujemy ich do Zespołów Zalesiania, postanowił. Fnoolowie są mali, ale z sadzonkami sobie poradzą... w każdym razie musimy ich jakoś wykorzystać. Siew; mogą przecież siać słoneczniki w naszym programie pozyskiwania tłuszczów roślinnych z obszarów potundrowych.
Rok ciężkich robót, pomyślał, i następnym razem poważnie się zastanowią, nim zechce się im podboju Ziemi.