Ja chyba rozumiem o co chodzi dzi. Ewolucja opiera sie na 3 zasadach: dobor naturalny (wybieranie do rozmnazania sie jednostek najsilniejszych/najlepszych), selekcja (eliminowanie fizyczne ze swiata zywych jednostek najslabszych{nedzne geny i ich krzyzowki musza zginac}) i mutacje, ktore umozliwiaja zeby w ogole cos sie dzialo (musi byc jakies zycie na osiedlu

). Oczywistym wiec sie staje, ze ewolucja jest absolutnie bezlitosna, a wrecz okrutna, a przy tym glupia tak naprawde bo dziala na oslep. Cywilizacja, a w biologiczno-chemicznym wymiarze medycyna, zaprzecza tym zasadom, dzialajac wbrew ewolucji poniekad, a wiec naturze. Pomaga ona przetrwac slabym, z biologicznego punktu widzenia jednostkom, umozliwiajac im rozplenianie swoich slabych genow w nastepnych pokoleniach. Z ewolucyjnego punktu widzenia nie jest to kozystne dla gatunku jako calosci, choc zgadza sie z humanistycznym (ach, te pojecia i definicje

) podejsciem do sprawy. W gospodarczo-ekonomicznym wymiarze mozna by to porownac do socjalizmu. Pamietam z Lalki, jak Wokulski powiedzial: Moralne/dobre jest to, ze glupi i biedni gina, a silni i rozumni rosna w sile i bogaca sie. Inaczej swiat stalby sie domem inwalidow. Jakos tak to szlo...
Na skutek rozwoju cywilizacji i skomplikowania stosunkow spolecznych, zaleznosci te skomplikowaly sie, bo taki np. Hawking, choc fizycznie wrak (acz niezmiernie jurny

) z punktu widzenia rozwoju umyslowego naszego gatunku zasluzyl sie wybitnie. Nie latwo wiec odzielic biologiczne ziarno od plew.