A teraz o ludzkości jako o gatunku. Jestem, ogólnie rzecz biorąc, utylitarystą i pozytywistą, dlatego mimo iż szanuję ludzkość jako taką, tj. jestem pod ogromnym wrażeniem naszych osiągnięć i mam ogromny szacunek do każdego człowieka jako jednostki, to kierunki obecnego rozwoju ludzkości (jako gatunku, jak to stoi w temacie tego wątku) napawają mnie lekkim niepokojem. Nie podoba mi się jej (ludzkości) brak troski o tworzenie ekologicznej harmonii z innymi gatunkami, nie podoba mi się jej drapieżny stosunek do surowców naturalnych i, poza tym, mówiąc szczerze, nie podoba mi się także pycha, z jaką ludzie panoszą się na planecie Ziemia. Jestem raczej zwolennikiem pewnej pokory, jaką ludzkośc, jako taka, powinna się cechować.
Nie jest to wniosek z moich przekonań religijnych etc. lecz raczej praktyczna dyrektywa, która ma formę ostrzeżenia: ten, kto się pyszni, zaczyna uważać się za samowystarczalnego i brak mu szacunku dla ,,pomniejszych''. Takie jest, w moim odczuciu, nastawienie ludzkości.
A więc myślę, że moje nastawienie można pokrótce ocenić jako radykalnie pro ekologiczne. Nic więc dziwnego, że mam pewne powody do niezadowolenia.
Nie chodzi mi tu o krytykę historii ludzkości - wszakże wynalazki takie jak wyprawy krzyżowe, masowe gwałty kobiet chińskich przez japońskich żołnieży w czasie II wojny światowej, sprzedaż 300 kobiet z obozu w Auschwitz jako królików eksperymentalnych dla niemieckiej firmy farmaceutycznej Bayer w 1943 roku (wszystkie zmarły, firma istnieje po dziś dzień, każda z kobiet kosztowała firmę Bayer 170 marek niemieckich), humanitarna bomba termojądrowa, śmierć tysięcy ptaków po katastrofie Exxon-Valdez, mutacje w Czernobylu, wyjmowanie nienarodzonych dzieci z łona indiańskich kobiet za pomocą bagnetu, przez niosących wolność i chrześcijańską miłość żołnierzy amerykańskich - to wszystko wszakże napawa optymizmem, jednakże chciałbym tylko z lekka napomnieć, żeby się wszyscy ,,miłośnicy ludzkości'' nie zachłystywali, bo bycie bezkrytycznym prowadzi -zawsze- ku katastrofie.
Pozdrawiam.