Autor Wątek: Ludzkość jako gatunek  (Przeczytany 411178 razy)

Zlatan

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #180 dnia: Sierpnia 26, 2006, 10:40:28 am »
A wracając do "determinizmu materialistycznego":

Jestem przeciwnikiem tego poglądu nie tylko dlatego, że sprzeciwia mu się zasada nieoznaczoności ale pociąga on w dodatku za sobą pewne nieprzyjemne konsekwencje.

Po pierwsze:
Jeśli wszystko jest z góry ustalone przez prawa natury, jeśli wynik działania tych praw da się przewidzieć z mikroskopową precyzją na astronomiczny dystans w czasie (choćby tylko Demon Maxwella był w stanie to zrobić), to my z naszymi planami i celami życiowymi przypominamy kogoś kto wsiadł do tramwaju jadącego na Muranów "planując" sobie że wysiądzie na Woli (porównanie Lema).
A skoro tak to nie ma ludzi uczciwych ani bandytów, ktoś kto systematycznie łamie wszystkie 10 przykazań jest równie "dobry" jak ten kto ich sumiennie przestrzega itp. itd. Oczywiście w takim przypadku karanie Draco żółtą kartką jest bez sensu - napisał to co musiał. Nie miał wyboru.

Po drugie: Nie wiadomo co zrobić z eksperymentami myślowymi, które Lem przeprowadzał w Dialogach.
Przypomnę krótko - chodziło o odpowiedź na pytanie co to jest świadomość i skąd się bierze poczucie własnej tożsamości.
W przypadku gdy wszystko jest proste i zdeterminowane - wystarczy wziąć odpowiednią ilość atomów, poumieszczać je w dokładnie ustalonych  miejscach i voilá! - oto mamy nie jakąś tam wierną kopię pana K. ale po prostu jego samego w dwóch w żaden sposób nieodróżnialnych wersjach. Obydwaj panowie K. mają to samo poczucie własnej tożsamości, te same poglądy, tę samą wiedzę o sobie i o świecie, te same tiki i dziwactwa, te same wspomnienia z dzieciństwa itd. ad infinitum.
A może być panów K. tylu na ilu pozwala liczba atomów we Wszechświecie... Każdy z nich ma prawo mówić o sobie, że jest tym najprawdziwszym i faktycznie jest nim.

Jeśli jednak obowiązuje zasada nieoznaczoności - nigdy się nam to nie uda, bo nie ma czegoś takiego jak "dokładnie ustalone miejsce".
Zyczę miłego weekendu :-)


draco_volantus

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #181 dnia: Sierpnia 26, 2006, 12:35:38 pm »
Cytuj
"Raczej zajebisty"

Draco, masz poparcie prof. Miodka. W jednej ze swoich audycji z cyklu "Ojczyzna polszczyzna" okrutnie się wyćwierzał nad tym słowem. Odniosłem wrażenie że boli go znacznie bardziej niż "antygłowa".

 


Szczerze powiedziawszy to nałogowo lubię słuchać Bralczyka.
A wdzięk jest kwestią gustu i smaku, szczerze pisząc mam to w dupie w jakim toni wypowiada się mój interlokutor, ani jakiego języka używa, byleby mówił z sensem (chyba, ze akurat żartuje :] )
Cytuj
Oczywiście w takim przypadku karanie Draco żółtą kartką jest bez sensu - napisał to co musiał. Nie miał wyboru.

Właśnie. Kłóciłem się o to ostatnio. chodzi o to, że wszystko jest proste jak drut, a ludzie lubią sobie robic z igły widły.
Widać jeżeli ja bylem zdeterminowany do tego, żeby napisać "z dupy" to Terminus był zdeterminowany do tego, zeby dać mi żółtą kartę i już. Finito.
Psychopata zabija dziecko w średniwiecznej wiosce, chłopi urządzaja lincz, życie toczy si dalej, ewolcja wyprbowała ekstraordynarna jednąstkę i ni hu hu jej nie wyszło :)

Uzdrawiam

dzi

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #182 dnia: Sierpnia 26, 2006, 01:48:59 pm »
Cytuj
I co, widzimy napis "na podstawie znanych praw naukowych"? W takim przypadku twierdzenie, że "nie ma prawdziwego przypadku" może być równie prawdziwe jak twierdzenie że "wszystko jest przypadkiem" i wynika to z niczego innego niż z tego, że wszystkie prawa naukowe nigdy nie będą znane. Howgh.
BRAWO, W KONCU DOTARLO!!! (chociaz reszta posta na to nie wskazuje bo wciaz powoluje sie na nieoznaczonosc...)

Matematycy to jednak mają łby.


Zlatan: ojej, wizja determinizmu materialistycznego jest zaiste straszna, tylko ze my tu nie mowimy czy jest straszna leczy czy prawdziwa. Tu problem ludzi wlasnie jest, ze tak naprawde nie zastanawiaja sie jak jest, tylko jakby chcieli by bylo. I cala ta dyskusja z tego wynika. Z trudnoscia z pogodzeniem sie ze jest inaczej. (I polecam Ci ksiazke "Nowy umysl cesarza" Rogera Penrose bo porusza dokladnie ten temat i jest wysmienita.) Aha, i co do karania zolta kartka to wlasnie karanie bylo z sensem, bo Term tez musial to zrobic. A potem Ty musiales napisac to co napisales. Bo tak od dziecka sie rozwijaliscie, i Wasi rodzice itd. I mamy determinizm. (I tak podchodze do zycia BTW ;) ).

draco_volantus

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #183 dnia: Sierpnia 26, 2006, 02:37:11 pm »
Cytuj
BRAWO, W KONCU DOTARLO!!! (chociaz reszta posta na to nie wskazuje bo wciaz powoluje sie na nieoznaczonosc...)

Problem odpowiedniości Posta - jest to przykład nierozstrzygalnego problemu decyzyjnego, czyli takiego, dla którego nie istnieje program komputerowy, czy też algorytm go rozwiązujący. Został on przedstawiony przez Emila Leona Posta w 1946 roku.

Załóżmy, że

x1 = abb y1 = a

x2 = b y2 = abb

x3 = a y3 = bb

Pytanie: Czy istnieje taki ciąg indeksów i1, i2, ..., in, że xi1 ... xin = yi1 ... yin ?

Problem odpowiedniości Posta jest w ogólnym przypadku nierozstrzygalny. Choć dla niektórych przypadków (np. dla powyższego) można podać odpowiedź, nie ma jednak ogólnego algorytmu.

chyba że mialeś na myśli Post  ???

Do kogo dotarlo? I co dotarlo?

Ja zadnej wielkiej prawdy w definicji przypadku nadal kura nie widzę.
[powiedzmy, że Kij] z tego, że mi słownik napisze, ze przypadek nie istnieje, wierzysz we wszystko ci Ci napiszą?

dzi

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #184 dnia: Sierpnia 26, 2006, 02:41:01 pm »
Oczywiscie ze prawdziwosc hipotezy Kru jest nierozstrzygalna (bo by zweryfikowac jej prawdziwosc trzebaby znac wszystkie teorie naukowe, "wszystkie" w tym sensie ze wszystkie jakie sa mozliwe, calkowicie opisujace wszechswiat). Wy przekonywaliscie ze jest nieprawdziwa. W dodatku w nielogiczny sposob.

;)

Tak w ogole to przyszedl mi do glowy kolejny przyklad opisujacy to co zaszlo, chyba lepszy:

Hipoteza: nie wiadomo czy ludzie mowia prawde czy klamia
Proba obalenia: a nie, bo Pan X mowi ze wszyscy mowia prawde
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 26, 2006, 02:49:01 pm wysłana przez dzi »

draco_volantus

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #185 dnia: Sierpnia 26, 2006, 06:08:09 pm »
hmm, sam siebie nie rozumiem  :o

edit: to chyba jestem geniuszem kategorii i
albo nie wiem co.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 26, 2006, 07:31:23 pm wysłana przez draco_volantus »

Terminus

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #186 dnia: Sierpnia 26, 2006, 08:50:24 pm »
Cytuj
I mamy determinizm. (I tak podchodze do zycia BTW ;) ).


Ja Ci powiem tak, całe pojęcie przeznaczenia i determinizmu sprowadza się w praktyce do pokiwania z zadumą głową (najlepiej przy piwie, albo przy ciasteczkach jak jest się sześćdziesięcioletnią babcią omawiającą życie wnuczek) i powiedzeniu z namaszczeniem: "Taaak... tak miało być!".

Mam Ci jeszcze dodać, ile te pojęcia są według mnie warte na codzień?


Terminus

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #187 dnia: Sierpnia 26, 2006, 08:52:21 pm »
Cytuj

Do kogo dotarlo? I co dotarlo?




Nic do mnie z tego nie dotarło. Jak piszesz o indeksach, to użyj komendy "sub", wtedy porozmawiamy.

« Ostatnia zmiana: Sierpnia 26, 2006, 08:53:07 pm wysłana przez Terminus »

Zlatan

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #188 dnia: Sierpnia 26, 2006, 09:31:20 pm »
Oczywiście masz rację Dzi, że to czy mi się coś podoba czy nie nie stanowi dowodu za lub przeciw.
Ale skoro istnienie przypadku (w każdym razie na poziomie makroskopowym) jest równie niemożliwe do udowodnienia jak i jego nieistnienie, to możemy naszą dyskusję przy kawce u babci uczynić bardziej pożyteczną przyglądając się skutkom ubocznym obu twierdzeń. A chyba przyznasz, że w wypadku ścisłego determinizmu skutki te (etyczno-moralne) mogą się okazać potworne!

dzi

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #189 dnia: Sierpnia 26, 2006, 10:08:44 pm »
Terminus: zgadzam sie z Toba ;)

Zlatan: moim zdaniem nie. Wyobrazmy sobie takie cos, ze faktycznie zyjemy w swiecie scisle zdeterminowanym na poziomie kwantowym, tu i teraz, w tej chwili. No i co? Nic sie nie dzieje! :) Kwestia rozchodzi sie o to czy my myslimy ze decydujemy czy nie. (Nad tym sie dokladnie zastanawia Penrose we wspomnianej ksiazce. Z tym ze on podwaza zasade nieoznaczonosci zastanawiajac sie nad naszym mozgowym decydowaniem. Przynajmniej ja tak to zrozumialem i tak pamietam.)
Poza tym, rozwijajac moje podejscie, ja podchodze troche inaczej niz pewnie sobie wyobrazacie. Tj. owszem podejmuje decyzje i mam wybory. Jednak gdy juz wyboru dokonam, nigdy potem nie pluje sobie w brode ze moglem zrobic inaczej, bo wiem ze nie moglem. Ze sytuacja wygladala tak, ze akurat w danym momencie podjalem taka a nie inna decyzje, nie moglem podjac innej bo ta wtedy byla w moim mniemaniu najlepsza. Ewentualnie teraz, po czasie i nauczce, moge myslec inaczej, i teraz podejmujac inna decyzje, znowu niejako "nie mam wyboru", bo musze podjac decyzje wg. mnie najlepsza biorac moja wiedze w danej chwili. (Idac glebiej mozna uznac ze przyczyna wyboru bylo moje wychowanie, rzeczy ktore mi sie do tej pory wydazyly, czas zycia, miejsce itd, a zatem i moi rodzice, Ich wychowanie i zycie, i Ich rodzice itd. i wtedy wyjdzie ze wszystko jest od zawsze "zdeterminowane") I kazdy tak robi bo robi to co wg niego najlepsze. Nikt nie wybiera czegos co wg niego jest gorsze by "zlamac" "determinizm". W ten sposob to dla mnie wyglada...

edit: A Terminus sie znowu przyczepi ze tak czy siak nic to w zyciu nie zmienia. I bedzie mial racje ;)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 26, 2006, 10:09:23 pm wysłana przez dzi »

Kru

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #190 dnia: Sierpnia 26, 2006, 11:13:41 pm »
Tutaj chcialem dodać, że definiujemy pewne pojęcia, aby moć egzystować na jakimś poziomie. Bez potrzeby określania, opisywania rzeczywistości przy wykorzystaniu wiedzy w danym czasie, nie moglibyśmy istnieć. Jak dobrze znamy wszechsiwat? Jeśli jest skończony to nie ma nieskończonej ilości informacji i warunków, więc próba dojścia to określenia wszystkiego nie jest taka głupia. Poza tym dążenie do doskonałości poznania jest złym celem?
Jeśli poznamy budowę elektronu, a później kolejnego elementu tego elemetu itd. wtedy może dotrzemy do "boskości" stworzenia (nazwę tak pelne zrozumienie wszechsiwata) lub sami staniemy się bogami :)- jako ludzkość.

Jakie to ma znaczenie dla nas teraz? Uważam, że pozwala spojrzeć na świat z innej perspektywy. Wtedy zrozumiemy, że każdy nas czyn, wywołuje jakąś konsekwencję, a ta kolejną itd.. Okazuje się, że mamy wpływ na to co nas otacza (poprzez naukę, wiedzę itp.), a nie patrzymy na przypadki.
Przykładowo:
Trzęsięnie ziemii niszczące dane miasto - ludzie po katastrofie mówią, że to był przypadek, że właśnie dlatego nasze miasto nawiedziła ta katastrofa.
Obecna technologia nie mogła tego przewidzieć z duża pewnością (za wyjątkiem zwierząt, ale niestety na krótko przed wstrząsem), ale czy macie pewność, że nie będzie tego w stanie zrobić w przyszłości?
Diabeł tkwi w szczegółach, a raczej demon :).

Dziekuję dzi za kontynuowanie :)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 26, 2006, 11:14:55 pm wysłana przez Kru »

Zlatan

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #191 dnia: Sierpnia 27, 2006, 12:27:24 am »
"Kwestia rozchodzi sie o to czy my myslimy ze decydujemy czy nie."

No właśnie, dopóki myślimy że decydujemy, dopóty ma sens pociągać nas do odpowiedzialności za nasze czyny i większość z nas próbuje przewidywać konsekwencje zanim zrobią coś głupiego.
Kiedy jednak zmienimy zdanie w tej sprawie - nastąpi powszechna rzeź. Napisałem "kiedy" a nie "gdyby" żeby oszczędzić Ci poprawiania, że to już zostało przesądzone w chwili Big Bangu.

A co sądzisz o moim drugim twierdzeniu? Jeśli świat jest ściśle deterministyczny, to nikt z nas nie jest unikalną i jedyną w swoim rodzaju jednostką. Można nas dowolnie kopiować ale i dowolnie niszczyć?

PS: Książkę Penrose'a zamówiłem.

maziek

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #192 dnia: Sierpnia 27, 2006, 10:24:31 am »
Cytuj
Ale skoro istnienie przypadku (w każdym razie na poziomie makroskopowym) jest równie niemożliwe do udowodnienia jak i jego nieistnienie...
Zaproponowano wiele doswiadczeń, mogących przypadek udowodnić na poziomie makroskopowym w bardzo prostych, mechanicznych, "klasycznych" układach. Po pierwsze ośmielę sie dodać (bo przeglądając Wasza dyskusję takie stwierdzenie nie wpadło mi w oko), że przypadek jest sytuacją, w której dane zjawisko może się rozwinąć na ściśle określone sposoby, nie wiadomo jednak który z tych sposobów zostanie zrealizowany. Co należy odróżnić od cudu, kiedy sposób w jaki rozwinie się zjawisko jest niewytłumaczalny (niedopuszczalny z punktu widzenia sytuacji wyjściowej), oraz od zbiegu okoliczności, czyli ciągu przypadków.
Zaproponowano doświadczenie ze sztywnym wahadłem, poruszającym się w płaszczyźnie bez tarcia i bez oporów, które należy ustawić w górnym punkcie równowagi (czyli masą tj. "sercem" do góry). Wahadło znajduje się w punkcie równowagi chwiejnej i pod wpływem przypadkowehj fluktuacji czegokolwiek (jak powiedziałby Lem, kiedy atomy sie dostatecznie mocno trykną) opada do dolnego punktu równowagi, przechodzi go, po czym znów staje "dęba" w górnym punkcie. Po następnej przypadkowej fluktuacji cykl sie powtarza. W takim układzie nie wiadomo ani kiedy wahadło opadnie, ani w jakim kierunku zostanie zainicjowany ruch. A przecież jest to klasyczne, sztywne wahadło któremu ufamy tak bardzo, że jest synonimem chronometrii... O ile wiem, podjęto próby realizacji tego doświadczenia.

Na marginesie wydaje mi się, że zjawiska makroskopowe o chaotycznym charakterze, czyli nieliniowe są doskonałą egzemplifikacja przypadku a dotyczą nas bardziej niż na ogół sądzimy (pogoda np.). Staję tu w pewnej opozycji do Hkopoko, który napisał coś takiego, że w zjawiskach tego typu (jak np. turbulencja) następny stan układu wynika z poprzedniego "przepływ wody jest w pełni zdeterminowany, tzn. stan aktualny dokładnie zależy od stanów poprzednich". Gdyby tak było to na zasadzie indukcji można by było przewidzieć stan układu w dowolnym czasie, znając jego stan w konkretnej chwili. Wydaje mi się, że chaos ma to do siebie, że minimalnie mała zmiana stanu wyjściowego może generować maksymalnie dużą zmianę na wyjściu. Rzecz w tym, że ruch wody to ruch miliardów miliardów czasteczek H2O, na każdą z których nałożone są ograniczenia zasady nieoznaczoności (czyli wynikajaca stąd niemożność dokładnego określenia stanu w danej chwili) a dodatkowo każda z tych cząsteczek oddziaływuje z innymi wg praw mechaniki kwantowej, to jest ma do wyboru pewien określony i zamkniety katalog zdarzeń, którym przypisane jest pewne prawdopodobieństwo zajścia, nic więcej niestety. Stąd nawet gdyby pokonać pierwsze ograniczenie (zasadę nieoznaczoności) to i tak nieczego nie bylibyśmy w stanie przewidzieć znając stan takiego układu, co najwyżej podać wahlarz możliwych stanów w chwili następnej, z tym, że nawet ten jeden krok owocowałby astronomiczną liczbą możliwości, którym przypisane byłoby pewne prawdopodobieństwo - nic więcej... A tu taki ładny przykład turbulencji: http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0608/smokeangel_usaf_big.jpg (nie wklejam zdjęcia tylko link, bo duże)

Wreszcie na koniec o dupie. antygłowa chyba nie jest już brzydkim słowem, ma swoisty urok, oraz wielką pojemność znaczeniową, co tu: http://antygłowa.pl/ starał sie pokazać anonimowy autor (tzn. ta strona jest skradziona stąd: http://leksykot.top.hell.pl/notatki/www/antygłowa.shtml , ale na kradzionej jest to lepiej podane). Choć przyznaję, że bywa słowem niestosownym w pewnych sytuacjach. Natomiast "zajebisty" działa na mnie jak płachta na byka ze względu na żródłosłów, jednoznacznie wulgarny i nieprzystojny. Dodatkowo z tym słowem trzeba uważać za granica, bo wszyscy Słowianie wiedzą, że oznacza cos brzydkiego, wiec i po gębie można znienacka dostać.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 27, 2006, 10:32:36 am wysłana przez maziek »

dzi

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #193 dnia: Sierpnia 27, 2006, 12:57:25 pm »
Moge sie w 100% podpisac pod tym co napisal Kru. (A to jest rzadkie  :o )

Cytuj
"Kwestia rozchodzi sie o to czy my myslimy ze decydujemy czy nie."

No właśnie, dopóki myślimy że decydujemy, dopóty ma sens pociągać nas do odpowiedzialności za nasze czyny i większość z nas próbuje przewidywać konsekwencje zanim zrobią coś głupiego.
Kiedy jednak zmienimy zdanie w tej sprawie - nastąpi powszechna rzeź. Napisałem "kiedy" a nie "gdyby" żeby oszczędzić Ci poprawiania, że to już zostało przesądzone w chwili Big Bangu.
Widze blad rozumowania ;)

Jest pare mozliwosci:
Jezeli determinizmu nie ma to nie ma dyskusji bo kazdy odpowiada za czyny bo faktycznie decyduje.
Jezeli determinizm jest i o tym nie wiemy (zalozmy ze to sytuacja obecna) to "myslimy" ze odpowiadamy za swoje czyny (jak w dyskusji dotad).
Jednakze, jesli dowiemy sie ze jest determinizm to nie znaczy to ze nagle nasze zachowanie sie zmieni. Bo niezaleznie od tego czy wiedzielismy czy nie on trwal, wiec bedzie tak samo jak bylo do tej pory (bo przeciez jest to zdeterminowane).

Cytuj
A co sądzisz o moim drugim twierdzeniu? Jeśli świat jest ściśle deterministyczny, to nikt z nas nie jest unikalną i jedyną w swoim rodzaju jednostką. Można nas dowolnie kopiować ale i dowolnie niszczyć?

PS: Książkę Penrose'a zamówiłem.
O "kopiowaniu" swiadomosci poza wspomniana ksiazka pisze tez Lem, jesli nie w Summie to w Bombie megabitowej (w Summie zapewne tez). Z mojego punktu widzenia obie kopie sa tym samym czlowiekiem i obu tak samo "nie wolno" zniszczyc. Ale to oczywiscie nielatwy temat i mozna go rozwazac przez cala dobra ksiazke, poza tym dosc filozoficzny i abstrakcyjny (choc jak mowie, dla mnie informatyka, wydaje sie byc dosc prostym w pewnym sensie).

A co do slowa "antygłowa" to ono poprostu cudownie brzmi  ;D ("zaje...." to porazka, nie wiem skad ta popularnosc i wrecz czesto przeswiadczenie ze to nie wulgaryzm)


edit: Aha, jak przeczytasz Nowy Umysl, albo w trakcie, to napocznij dyskusje, chetnie sobie poprzypominam.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 27, 2006, 12:59:25 pm wysłana przez dzi »

NEXUS6

  • Gość
Odp: Ludzkość jako gatunek
« Odpowiedź #194 dnia: Sierpnia 27, 2006, 02:09:49 pm »
A wiec niektorzy z Was twierdza, ze zawsze stan, dajmy na to ukladu, wynika z jego stanow poprzednich, wiec jesli sie zna dokladnie polozenie i energie atomow (dajmy na to) to mozna przewidziec co sie stanie, DOKLADNIE, z kazdym z nich. Chyba mozna przyjac, ze swiat jest zmieszaniem determinizmu i przypadkowosci, a kazdy uklad w tymze swiecie mozna rozpatrywac dwojako. Tzn. to, co sie z nim dzieje zawiera obie skladowe. A im wiecej zmiennych do przeanalizowania, im dluzszy okres czasu, w ktorym zmiane systemu analizujemy, tym wieksza szansa wystapienia odchylen statystycznych, oraz coraz wiekszy potrzebny system, ktory by to analizowal. Jesli wiec chcielibysmy isc w gore skali i analizowac coraz wieksza czesc swiata, to musielibysmy coraz wieksza czesc swiata (wszechswiata) poswiecac na tworzenie czegos, co by ta pozostalala czesc analizowalo. Dochodzi jeszcze dodatkowo czas jaki rozpatrujemy, a skoro zakladamy SUPERDOKLADNA analize, to ilosc zmiennych do analizy wzrasta...Poza tym jakos trzeba informacje o coraz mniejszych elementach systemu zbierac (i tu dochodzimy do nieoznaczonosci), a kazdy pomiar czastek elementarnych ma na nie jakis wplyw, co z kolei rzutuje na wynik pomiaru, itd. Dochodzi tez, na dole skali materii, ta jej cecha, ze czas, masa i przestrzen zaczynaja sie tam rozlazic...
Oczywiscie, Dzi, moze stwierdzic ze te wszystkie bledy i niescislosci pomiarowe mozna by obejsc posiadajac jakies lepsze metody pomiaru i analizy, ktorych po prostu my nie znamy jeszcze, ale tak zargumentowac/skontrargumentowac mozna wszystko :)