moja lista (najpierw napisałem autorów, ale potem zobaczyłem że ma być ksiązek i skasowałem) tak brzmi:
1. Philip K. Dick - Wyznania łgarza (to najlepsza ksiażka jaką napisał, niestety też nie jest sf,
więc w zastępstwie wybieram tryglogię 'valis', 'trzy stygmaty palmera eldrichta' oraz 'ubik',
ewentualnie 'przez ciemne zwierciadło' lub 'człowiek z wysokiego zamku')
2. Ursula K Le Guin - Wydziedziczeni (aha, czarnoksiężnik z archipelagu to nie jest sf), ale wszytkie heiny są bardzo dobre.
3. Stanisław Lem - Solaris i GOLEM XIV ex aequo.
4. Adam Wiśniewski-Snerg - Robot
5. George R. R. Martin - Światło się mroczy (bo Gra o tron to nie sf, hehe)
6. Philip K. Dick, Roger Zelazny - Deus Irae (nieopisywalnie perwersyjną przyjemność z czytania przez przemieszane,
skrajnie odmienne idee tworzenia światów przez tych autorów miałem, rozwinę i podam przykład, świat z ksiązek zelaznego jest 'pełny',
są w nim postacie które mają urodziny u znajomego i wychodzą do niego i są fabule niepotrzebne, są urozmaiceniem, u dicka świat
poza głównymi bohaterami i tym co się dzieje jest przerażajaco pusty, nie wspominając już o tym że potrafi dziać się tylko w ich głowach)
7. Orson Scott Card - Gra Endera (pierwsze alterego jakie założyłem na portalu internetowym nazywało się 'Demostenes',
teraz jestem człowiekiem najbardziej podobnym do tego kim w tej książce było rodzeństwo Endera)
8. Kurt Vonnegut - Rzeźnia numer pięć
9. Cormaca McCarthy - Droga (najlepsza ksiażką sf jaka została napisana w historii gatunku)
10. zapewne 'metro', ale jeszcze nie zacząłem czytać.
jeżeli komiksy byłyby dozwolone to na liscie byłby breakoff i overload.
Pozdrawiam
