ps. to że ciągle nam się nasuwaja porównania "Edenu" do oryginalnego "Star Treka" też świadczy o jego poziomie... niekoniecznie najlepiej...
...albo świadczy o porównującym, myhyhyhy <diabelsko_chichocze>
Ja hurtem, bo w przeciwieństwie do Głównych Dyskutantów istnieję też poza siecią i nie mam kiedy tyle pisać:
Lil wracając do kwestii imion i braku indywidualności bohaterów: ja wcale nie twierdzę, że oni nie są ludźmi i nie mają ludzkich uczuć i reakcji (strach, zaciekawienie, złość etc) - chodzi tylko o to, że (poza Doktorkiem) są doskonale wymienni, nie mają indywidualności. W takim
Hamlecie CAŁA akcja rozwija się dzięki temu, że on ma taki, a nie inny charakter i osobowość: nie lubi wuja, jest podejrzliwy, ale jednocześnie chce być uczciwy, więc przeprowadza "śledztwo" itp., itd. W
Edenie nie ma zupełnie znaczenia i nie ma zgrzytu, niezależnie od tego czy Cybernetyk powie "chodźmy prosto", a Inżynier - "nie, lepiej w lewo" czy na odwrót
Jedyne, co mają indywidualnego, to wiedzę zgodną ze specjalnościami.
A co do reakcji na pierwsze spotkanie z mieszkańcami
Edenu w lesie (sterownie pomijam) - scena oczywiście kojarzy się z II wojną światową i traktowaniem Polaków przez tu_wpisz_ulubionego_wroga. A te 40 czy 50 lat wstecz na pewno kojarzyła się jeszcze bardziej. I ci astronauci kierują się takim skojarzeniem. Ale przecież to mogły być np.: ofiary zarazy, które niestety trzeba zlikwidować, bo litość nad nimi zagraża całej populacji. Albo mogło to być składanie ofiar bogom - i te "ofiary" jeszcze na dodatek były szczęśliwe i dumne, że to ich bóstwo wybrało... Spójrzcie: stoję tu na gruncie czysto ludzkich skojarzeń, odrzucam też transhumanizm (transedenizm
) - o którym w tamtym momencie jeszcze nie ma mowy... A dzielni kosmonauci, nawet jeśli nie elita ludzkości, to przynajmniej inteligentni ludzie z wyższym wykształceniem, trzymają się pierwszego skojarzenia i nie potrafią poza nie wyjść... I zachowują się jak banda harcerzyków na wycieczce.
Zresztą - czy zwróciliście uwagę, że wszystko im trafia szlag przy lądowaniu, ale gdy idą zwiedzać planetę, to mają: namiot, śpiworki, latarki i kompas! No harcerze...
Na dodatek nie mają pojęcia o planecie, na którą lecą - bo wszystko jest w bibliotece, zasypanej ziemią. Oki, ale czy podczas co najmniej kilkumiesięcznego lotu NIKT z nich nawet z nudów nic sobie nie poczytał? Czy też wszyscy czytali tylko dzieła matematyczne?
I jeszcze nasunęło mi się takie skojarzenie -
Fiasko jest książką o dziesięciolecia późniejszą, ale bohaterowie Lema wcale nie zmądrzeli: zachowują się jak zdobywcy, arbitralnie oceniają sytuacje przykładając do wszystkiego ludzką miarę i generalnie trochę zachowują się jak na dzikim zachodzie: najpierw strzelmy, potem spytajmy kto to, a jak nie siła argumentów, to argument siły...
Tak, wiem, łatwo krytykować, ale wiele z tych uchybień nie wynika z tego, że książka się zestarzała - to są po prostu jej wewnętrzne dziury.