Ja bym powiedział, że gwałtu jednak nie było, jeśli osoba jak dotąd nie protestowała. Zakładając, że wiedziała, znała i nie protestowała, była z nim dobrowolnie i jej odpowiadało to, oczywista.
Ja bym powiedziała, że jednak był. Mąż też może żonę zgwałcić. W sensie, że to iż uprzednio nie protestowała - nie znaczy, że za n-tym razem nie może odmówić i że to nie będzie gwałt jeśli dojdzie do współżycia wbrew jej woli.
Stąd dla mnie to był gwałt w tym sensie, że tym razem nie mogła zamanifestować swojej woli w żaden sposób.
Natomiast ludzkie czyny nie są czarno-białe. Że gwałt to gwałt i każdy kto zgwałci zasługuje na jednaką karę.
Po to przywołałam sprawę zgwałconej dziewczynki. Uważam, że tamten sprawca jest dewiantem i zaplanował sam akt. Działał z premedytacją.
Zaś przypadek tej pary wygląda dla mnie groteskowo - chociaż ma tragiczny finał.
I tak - w ich przypadku jest wysoki stopień dobrowolności - z wyłączeniem tego ostatniego razu.
Dlaczego gość nie wezwał od razu pomocy? Nie wiem. Może sam trzeźwiał, może docierało do niego z opóźnieniem co się stało, może spanikował, może tak było wcześniej i ona wychodziła z alkoholowej śpiączki. Nie wiem, ale sąd musiał wiedzieć.
Oceniam to słabiej niż pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
Podobnie.
Przecież odniosłem się tylko do konkretnego przypadku, który przywołałaś,
Tam nic o śmierci - a dostał tyle samo.
To była recydywa. Za pierwszą dziewczynkę dostał 10 miesięcy.
To ile się spodziewasz za gwałt (chociaż nie jestem pewna czy prawo kwalifikuje to, co zrobił jako gwałt czy inną czynność seksualną) na dorosłej kobiecie, która ze sprawcą wcześniej żyła a nawet współżyła - dobrowolnie?
A w ogóle nie chodzi mi o ten czy inny przypadek. A o taniość pozbawiania życia. Jego inflację, że nawiążę do Patrona.
Jest tu straszna asymetria w prawie
Oczywiście.
Dlatego na tle innych drastycznych zbrodni, w których życie ofiary ostało wycenione na np. 15 lat życia sprawcy w zamknięciu, te 4 lata mnie nie wydają się rażące.