Mała wedlowska za odgadnięcie autorstwa bez gugli:
Służby nie muszą wysadzać bloku, żeby niepostrzeżenie wejść do czyjegoś mieszkania? Ten, kto tak myśli, jest częścią spisku.
Dwaj menedżerowie Google'a opublikowali w 2012 r. książkę "The New Digital Age" ("Nowa cyfrowa era"), w której obiecywali między innymi, że dzięki internetowi kłamstwo zniknie z życia publicznego, bo będziemy je mogli bez trudu zdemaskować. Życie bardzo szybko zaprzeczyło tej prognozie: właśnie za sprawą internetu staliśmy się bezbronni wobec ściemy.
Nasza cywilizacja przez stulecia doskonaliła metody dochodzenia do prawdy, odróżniania faktów od opinii. Na naszych oczach te metody lądują w śmietniku - zastępuje je kultura internetowej wrzutki.
Wrzutka może być dowolnie idiotyczna, ale jeśli dostatecznie wiele osób w internecie chce w nią uwierzyć - będzie miętolona na Facebooku, Twitterze i YouTubie tak, aż nikomu nie będzie się chciało wnikać w argumenty.
Wrzutką tygodnia były mętne sugestie Sławomira Cenckiewicza, jakoby Wałęsa był w jakiś niejasny sposób zamieszany w wybuch gazu w Gdańsku w 1995 roku. Opublikował je w renomowanym periodyku, w którym swoje odkrycia ogłaszają wszyscy szanujący się historycy, czyli na Fejsie.
Dzień później zamieścił lakoniczne sprostowanie, w periodyku równie szacownym - na Twitterze. Brzmiało: "Nigdzie nie napisałem, że UOP wysadził blok! Trochę podkręcacie panowie z rp.pl".
Faktycznie. Nie napisał. Ale "panowie z rp.pl" też tak nie napisali.
Ich tekst przypominał inne tego typu materiały, którymi w poniedziałek huczał prawicowy internet - Salon24, wPolityce, Niezależna itd. Te materiały były po prostu streszczaniem tego, co Cenckiewicz napisał na Facebooku.
Tak propagują się wrzutki. Ziemkiewicz na Twitterze cytuje Gmyza, który na Facebooku zacytował Kolonkę z YouTube'a, cytującego blog Michalkiewicza. Pytanie o dowody, argumenty czy elementarną logikę wrzutkowej tezy nie pada, ponieważ wszystkim ogniwom tego łańcucha - a także ich odbiorcom - po prostu wystarcza pragnienie wiary w jej prawdziwość.
"Dowód" Cenckiewicza wygląda tak (cytuję verbatim): "Pewien funkcjonariusz b. SB, ale świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW, tłumaczył mi, że w zawalonym bloku mieszkał płk Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/ Bolka. Upozorowali wybuch gazu - mówił - żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli".
Służby specjalne nie potrzebują "wyprowadzenia wszystkich mieszkańców", żeby wejść do czyjegoś mieszkania i dyskretnie je przeszukać. Wrzutka Cenckiewicza nie ma sensu na poziomie elementarnej logiki, nie mówiąc już o tym, jak żałosny jest jego koronny dowód ("pewien funkcjonariusz tłumaczył mi...").
A jednak jego tekst udostępniło (przekazało dalej) 1376 osób, stan na czwartek. Większość uwierzyła w sugestię Cenckiewicza, której ten - żeby było śmieszniej - się potem wypierał.
Typowy komentarz: "Od czasu kiedy ujrzały światło dzienne kwity TW Bolek , wiedziałem, że to ubeckie bydlę będzie zdolne do wszystkiego. Nie przypuszczałem jednak w tamtym czasie, że laureat Nagrody Nobla będzie zdolny do terroru i likwidacji fizycznej swoich oponentów".
Wrzutki decydują dziś o debacie publicznej i wpływają na wynik wyborów. Prezydent Komorowski przegrał na tyle nieznaczną różnicą głosów, że można przypuszczać, że przyczyniły się do tego absurdalne wrzutki Wojciecha Sumlińskiego, który bombarduje nimi media społecznościowe dla promowania swoich powieści o dziennikarzu śledczym. Dziennikarz ciągle spotyka się z "pewnymi funkcjonariuszami", którzy "tłumaczą mu". Rzecz jasna, anonimowo i bez żadnych dowodów.
R.