IMO pojęcie bezwzględnej całostki - tak jak je rozumiemy (mem ;-) ) jest i w genetyce i w memetyce mocno naciągane. Zresztą "gen" to jest obecnie słowo przestarzałe, prawdziwi naukowcy zajmują się czymś innym - ale wylecialo mi ze łba. W każdym razie - trzymając się już genu, jego definicja wcale nie jest tak ostra. Gen - w rozumieniu tej całostki - można dobrze zdefiniować u danego gatunku i to w ściśle określonym momencie. Gdyby przdłużyć obserwację daleko wstecz i daleko wprzód od tego punktu to okazałoby się, że ów gen rozdziala sie na mniejsze (znów bezwzględne calostki) albo degeneruje i tylko jego część staje się takową itd.
Tak więc pojęcie genu też zawiera w sobie sporą uznaniowość jak i "ruchomość". Na tym tle definicja (jakakolwiek, byle dobra) memu nie jest porażona z gruntu jakimś strasznym grzechem pierworodnym. Natomiast w maszynerii są spore róznice. Pierwsza taka, że przy subtelniejszych memach osoby z różnych kręgów (cywilizacyjnych, dzielnicowych, podwórkowych) traktować trzeba (imając się porównań genetycznych) jako organizmy, które wyewoluowały z innego "powstania życia", z innego "prapoczątku" (tak jak bakterie z planety X nie mogłyby nas zakazić) - jak pisze olkapolka m. in.
Druga taka, że organizm żywy nie ma absolutnie żadnego wpływu na kierunek i częstość zmian swojego materiału genetycznego (powiedzmy, że jedna małpa bardzo się stara) - zaś każdy mem poddawany jest obróbce i przetwarzaniu świadomemu*, czyli poniekąd twórczemu, jak również angażującemu niezliczoną liczbę cytatów z innych memów dostępnych nosicielowi. Krótko mówiąc wszystko ze wszystkim się miesza - czego absolutnie nie można powiedzieć o genetyce, gdzie raczej panują klasztorne zasady...
* gdzie zatoczyliśmy koło, zaliż posiada człowiek wolną wolę?