Liv, rozumiem, to jako przytyk do mojej wlasnej drazliwosci (ok. napisze z ogonkami, bo wyjdzie jak "zrob mi laske" - drążliwości, od drążenia) ale moim zdaniem tekst o moherze/lemingu jest falszywy, bowiem o ile wiem "leming" to jest w ogole osoba myslaca inaczej niz "moher", czyli dopelnienie zbioru do reszty ludzkosci. Przy czym slowo moher wydaje mi sie tu nad wyraz nieodpowiednie, bo nie sadze, ze powiedzmy Michalkiewicz, Macierewicz czy sam Kaczynski - to moherzy. Jest to raczej grupa "jedynych slusznych patriotow", a kto mysli inaczej w kwestiach takich jak polityka ze szczegolnym wskazaniem na sprawy rosyjskie badz tzw. uklad domowy czy Smolensk jest lemingiem. Tak to widze. To znaczy te osoby uwazaja, ze ten mysli niezaleznie, kto mysli ich koleinami - ja zas sadze, ze wyznacznikiem swobodnego myslenia to nie jest, raczej karykatura jego.
Moja dyskusja ze Smokiem dotyczy bardzo prostej sprawy: sa swietosci, czy ich nie ma. Smok, nie wiem z jakiej jest partii, ale po tym co pisze mozna wnioskowac, ze jest wyznawca tradycyjnych zasad, z ktorych jedna, bardzo istotna jest zachowanie na cmentarzu czy w kosciele. Powiedzialbym nawet, ze ta zasada to tabu w Polsce.
Obecnie Smok stara mi sie wytlumaczyc, ze w zasadzie tej zasady nie ma, bo "buczenie jest zgodne z normami EU" (a co nie jest zabronione, jest dozwolone, jak mniemam) lub ze "można buczeć, bo ktos szczal do zniczy" (skoro gwalca moja kobiete to i ja sobie jakas zgwalce, a co tam)... To jest dla mnie interesujace, jak daleko moze zabrnac osoba, ktora, sadzac z tego co pisze, stoi na strazy tradycyjnych, narodowych cnot, tlumaczac pospolite chamstwo tylko dlatego, ze tym razem to Kali ukradl, a nie Kalemu ukradli.
Nie ma tu miejsca na polityke, jesli polityk PO bedzie buczal na cmentarzu to moje zdanie bedzie dokladnie takie samo i bardzo prosze nie wiklajcie mnie w bipolarny uklad PiS-PO czy PiS-reszta świata, to mnie naprawde nie interesuje. Wyrozniam nieco wiecej odcieni szarosci niz biel i czern a nawet wydaje mi sie, ze widze kilka kolorow (zona ma inne zdanie na ten temat
. Poruszylem kwestie buczenia bo rzadko zdaza sie taki kontrast, pomiedzy tym co sie mowi, a tym, co sie robi i taka zacietosc w probach udowodnienia (za pomoca dziecinnych argumentow w rodzaju kradne, bo inni kradna), ze to co sie robi nie podwaza a wrecz legitimizuje to, co sie uprzednio mowilo.
P.S. Ach doloze Ci jeszcze ziarko Męberze, to razem dwa ode mnie...