hokopoko: <czy nie chodzi zwyczajnie o pewne aksjomaty, które na gruncie etyki są po prostu jakimiś arbitralnymi założeniami?>
„na szybkiego”: .chmura sądzi, że to wszystko jedno, czy te „najważniejsze”, sądy wartościujące nazwiemy „bazowymi sądami wartościującymi”, czy też „aksjomatami teorii etycznej”. to tylko kwestia arbitralnego doboru nazw.
hokopoko: <szukanie (...) sądów, które byłyby ważne absolutnie, jest cokolwiek pozbawione sensu.>
1. .chmurze wydaje się własnie, że nie ma takich sądów wartościujących. jednak:
a) ten wątek rozpoczyna opinia Mistrza („pewnych rzeczy nie wolno robić w imię ŻADNYCH innych rzeczy”), który – byc może – uważał inaczej („holokaust jest zły”) [przy okazji: .chmurze wydaje się, że w przywolanym przez Autora Wątku miejscu Mistrz pisał, iż holokaust jest zawsze i wszędzie zły, bo uważał okolicznosci, w których można by uznać holocaust za dobry, za na tyle nierealistyczne (pozbawione szansy zaistnienia), że nie warte uwzględnienia].
b) wielu innych autorow sądzi, że istnieją „bazowe sądy wartościujące” i widzą oni sens ich szukania.
2. .chmurze wydaje się, że samo szukanie (niekoniecznie jednego, może np. kilku nie dających się do siebie sprowadzić?) bazowych sądów wartościujących w czyimś systemie etycznym rzeczywiście może byc ciekawe i pożyteczne. przecież chodzi tu m. in. o takie pytania jak: „jakie są bazowe sądy wartościujące zwolennikow socjalizmu?” (”co czyni socjalistów socjalistami?”); „jakie są bazowe sądy wartościujące liberałów?” (”co czyni liberałów liberałami?”). odpowiedz na takie pytania ułatwia zrozumienie, o co oni się właściwie kłócą przez stulecia, a stąd już tylko krok np. do (lepszego) zrozumienia ważnego praktycznie sporu o zasadność istnienia i o ewentualną formę podatku liniowego, spadkowego itd.