lemologu, niestety nie zdążyłem przeczytać Twojego postu...

.
"
Mieszkaliśmy przy ulicy Brajerowskiej, pod czwartym numerem, na drugim piętrze. [...]
Kiedy było ciepło, okupowałem mały balkon kamienny, na który wychodziło się z gabinetu ojca.
Przypuszczałem zeń ataki do okolicznych kamienic, gdyż kominy ich, dymiąc, zamieniały je w okręty wojenne. Chetnie również bywałem tam Robinsonem albo właściwie sobą na bezludnej wyspie."

Jeszcze kilka ujęć domu Lema:


Drzwi na moje oko są oryginalne, Lem musiał się z nimi mocować, bo są zdaje się calkiem ciężkie. Niestety, były zamknięte...



Ulica wąska no i rosną te "krzaki", więc całości en face się nie dało, chyba że rybim okiem, ale i tak z krzakami w kadrze

. W sumie nie jest źle. W parterze jest... księgarnia. Nie jest co prawda im. Lema ale nazywa się "Duchowa skarbniczka" (przy czym nie wiem, czy należy to przetłumaczyć skarbnica, czy skarbonka, ale jedno i drugie miłe). Nie byłem w środku - bo zamknięte, może nawet jeszcze nieczynne (wyglądało, że na rozruchu). W drugim lokalu na parterze mieści się salon urody ze sklepem bieliźniarskim "Afrodyta". Cała kamienica nie była tknięta od wojny (niestety, na attyce to widać). Jest skromna, ma szlachetny secesyjno-modernistyczny detal, który mogę wrzucić, jak macie chęć. Bogu dzięki w tym przypadku brak remontu oznacza niezniszczenie zabytku. W czasach socjalizmu remont fasady to był wyrok na dekorację architektoniczną. Dziś jest już inaczej o czym swiadczy wiele z pietyzmem odnowionych we Lwowie budynków. Tu obyło się na pomalowaniu na różyk parteru i chyba wybiciu w miejscu okna drzwi do księgarni (z lewej strony). Drzwi te tylko wyglądają na stare, a sa nowe

.
Lwów, mimo całej "teoretycznej" wiedzy, jaką miałem na jego temat powalił mnie na kolana... Wrócę tam nie raz.