Ostatecznie zbudowali stosik z książek, poduszek, aparatów - na 2 metry. Z tego stosiku polewali aże ciekło po podłodze i korytarzu...
Wydaje mi się to jeszcze do przyjęcia.
Raczej nie.
Stojąc na twardym gruncie trudno chlusnąć z wiadra wodą powyżej głowy. Stojąc na piramidzie z bibelotów...to nie jest stosik, to stosisko na 2 metry, wyższe od przeciętnego człowieka. Wyobrażam sobie szerokość podstawy takiej piramidki... wejść na takie coś trudno, a jeśli nawet - człek na niej nie ustoi. Zawali się. Dodatkowo z wiadrem? Z wodą? I jeszcze ma się zamachnąć oddając cały impet w te poduszko-ksiażki? Nie ma takich cudów. Nawet jeśli grawitacja tam mniejsza.
Ojtamojtam;))
w dodatku pod górkę mieli;)
Ale! Przecież zmienili metodę polewania na metodę okładów
Zaczęli starannie okładać klapę cegiełkami i okruchami lodu, przyciskając je plastykiem, nadymanymi poduszkami, książkami, które znosił tymczasem Fizyk....Nie myślałem o korytarzu w ziemi a rakiecie, zwłaszcza okolicach stosu i dysz
To faktycznie - o ile czegoś nie namieszałam to 40 metrów zakopanej rakiety pod kątem 45 stopni daje wzniesienie max około 28 metrów?

W następny rozdziale rozwalają kolejne
, choć tu już pewne podstawy były - zbliżanie się uznali za atak. Choć w sumie ta większa próbowała uciec - dostała w plecy.
No, kowboje.
Tylko Inżynier nie wytrzymał - Doktor krzyczał "Nie!", a Koordynator za późno, ale zawszeć: "Czekaj".
Trudno powiedzieć czy ten ogoniasty został wysłany z zamiarem ataku - czy tylko na zwiady. Przyjazne zwiady.
To już czwórka?
Dla mnie na razie najlepszy rozdział.
Ale zanim cmentarzysko...to odbudowa rakiety niczem Warszawy po wojnie...
Okazuje się, że Doktor w dubelcie znalazł jakby igłę/rurkę - ale jakie jej przeznaczenie? Nie wiadomo.
Najważniejsze: namierzyli strumyk i pobrali wodę do badań.
I tak - pierwsze wyraźne bionawiązanie - do masowych grobów.
Z drugiej te groby - to nam się tak kojarzą, a przecież gdzieś...tam...zwłoki wcale nie muszą być grzebane z celebrą i w osobnych pojemnikach...ciała/powłoki mogą być zasypywane masowo - jak porzucone ubranka.
Niemniej w naszej kulturze skojarzenie jest jednoznaczne - tutaj nazwa planety Eden nabierałaby ironicznego wydźwięku.
Nasza drużyna jednak nie próżnuje i oprócz potrójnego zabójstwa dopuszcza się spopielenia zwłok...
Tylko Doktor ma wątpliwości natury moralnej:
- W czym jesteśmy lepsi od nich? - spytał Doktor (...)
- On nas zaatakował - burknął Inżynier..Otóż następstwo było inne - ale takiej wersji - ataku - będą się trzymać.
W każdem ten diabelski młyn na 20 metrów wysoki i zasuwający z prędkością pociągu kurierskiego - robi wrażenie. A jeszcze większe jak nasz Inżynier szybko go rozpracował...jednak ręce za słabe na taką maszynerię i dochodzi do wypadku...załoga wraca do rakiety spacerkiem...
Muszę powiedzieć, że opis planety jest całkiem dobry - coś działa, coś oddycha, coś błyszczy (te urządzenia na wzgórzach przypominają mi system komunikacji typu rozpalanie ognisk;), polatuje, jeździ...dzieje się, a niezbyt wiadomo co...