Prawdę mówiąc wiem, że pisząc to co piszę mogłem okazać się arcyniedelikatny (i w związku z tym - równolegle z poprzednim postem - wysmażyłem do
maźka na priv. coś na kształt przeprosin).
Ale co poradzę, że utknąlem oto (nie po raz pierwszy zresztą) w sytuacji dukajowego Herle'a, któremu uczucia rozminęły się z logicznym wnioskowaniem.
(Prawdę mówiąc sam jestem nie mniej
absurdalny w postępowaniu, bo na jakimś poziomie wszelkie ludzkie działania - zważywszy chociażby na naszą małość i skończoność - są absurdem, a jednak podejmujemy je, i wcale nie twierdzę, że powinniśmy tego zaprzestać. Zresztą, czy krytyka okołogrobowych obyczajów, z ust kogoś, kto z przejęciem wybierał się na grób Lema, może brzmieć wiarygodnie?)
A rzekotka naprawdę mnie ucieszyła
. I nawet miała wydżwięk symboliczny - życie istniejące na przekór śmierci.