Człowiek przyszłości (Evolution and Future of Mankind) [to oczywiście tytuł wykładu w atvn, rocznik 2003]
Całkiem ciekawy wykład, choć z irytującymi przestojami powodowanymi tłumaczeniem z angielskiego oraz obecnością jakiegoś leszcza (pisarza SF - ani chybi Q nam jego bibliografię zaraz wyświetli), który głupie pytania zadaje.
Niemniej - po raz kolejny możemy usłyszeć o zaskakującym spadku mutacji wśród ludzi napromieniowanych podczas wybuchów bomb jądrowych w Japonii. Ponadto prof. Jones informuje, że zdecydowana większość mutacji (losowych zmian materiału genetycznego w komórkach płciowych) zachodzi u mężczyzn. Efekt ten nasila się z wiekiem, dochodząc do poziomu, gdzie, bliżej niesprecyzowani, starsi mężczyźni mają 30-ktornie większą szansę "spowodowania u potomstwa mutacji" niż, również bliżej niesprecyzowani, mężczyźni młodzi. Ponadto profesor stawia tezę, że w wyniku zaburzenia mechanizmów ewolucyjnych obraz genetyczny ludzkości pozostanie w przyszłości dokładnie taki sam jak obecnie (choć potem częściowo chyba się z tego wycofuje mówiąc o pożytkach łączenia się w pary ludzi z odległych geograficznie rejonów).
Mam pewne wątpliwości zwłaszcza co do tezy o zachowaniu status quo. Nie jestem pewien czy sprawa jest taka prosta jak przedstawia to profesor, a więc mniej więcej: nikt nie umiera przedwcześnie, wszyscy mają szansę się rozmnażać, więc pula genetyczna pozostaje ciągle taka sama. Mam raczej wrażenie, że skoro z populacji nie są eliminowani ludzie z negatywnymi mutacjami (które silnie dominują nad mutacjami pozytywnymi) to pula powinna raczej ulegać zwyrodnieniu, podtrzymywanemu ciągłym rozwojem medycyny... To oczywiście moje luźne, "zdroworozsądkowe" domysły, a wszak wiadomo, że zdrowy rozsądek może być bardzo kiepskim doradcą w kwestiach tak skomplikowanych.
Wasza opinia?