Z tego m.in. powodu z punktu, w którym interesowałem się "jaki Lem był" przeszedłem do punktu, w którym nie ma to dla mnie znaczenia. Stwierdziłem, że nigdy się nie dowiem. Był taki pisarz, napisał sporo książek uznanych "w kraju i za granicą", czytałem, ceniłem, i cenię i ja - i na tym poprzestaję obecnie. Z wielu względów (w tym walca czasów nazikomu, wyborów między złem a złem jakich musiał dokonywać) "jaki był Lem" będzie zawsze osłonięte nimbem tajemnicy (prawdziwej) - a następnie dorabianej po trochu mitologizacji. Dorabianej z takich, czy innych przyczyn, wyższych lub niższych (bo ktoś uważa, że Lemowi to winien, inny, że inaczej popsuje mu się gładka biografia i tantiemy spadną). Wszystko to powoduje narastającą mitologizację Lema i prawdę mówiąc, ponieważ większości to pasuje, sądzę, że nie da rady tego zawrócić, gdyż Lem "wielkim pisarzem był i basta". Oczywiście to nie zmienia postaci rzeczy, że jeśli dana osoba pisze biografię a mija się z prawdą lub milczy głucho o czymś w sposób tak oczywisty, że bije to w oczy - jest to ujmą dla warsztatu i plamą na dziennikarskim honorze tej osoby oraz świadczy o braku rzetelności.